Kiedy robiłam research do wpisu o śladach początków państwa polskiego na Ostrowie Tumskim w Poznaniu i pierwszych Piastach, Wolin zawsze pojawiał się gdzieś na horyzoncie. Wiedziałam, że muszę tam pojechać przy pierwszej możliwej okazji. Cel ten udało mi się zrealizować podczas tegorocznych Świąt Wielkanocnych, które spędziłam właśnie na wyspie Wolin. I chociaż moją bazą były Międzyzdroje, to nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie wstąpiła po drodze do Centrum Słowian i Wikingów Jomsborg – Vineta w mieście Wolin. Jest to skansen historyczny, w którym odtworzono zabudowania grodu z wczesnego średniowiecza – okresu jego największej świetności. Wolin był wówczas prawdziwą, kosmopolityczną metropolią – jednym z największych europejskich miast i ośrodków handlowych. Tak duże znaczenie Wolina było dla mnie sporą niespodzianką. Ale dzięki temu odkrywałam kolejne karty jego zaskakującej historii z jeszcze większą przyjemnością.
Skansen w Wolinie
OK, może z tą przyjemnością to nie do końca jest prawda, bo kiedy przyjechałam do Centrum Słowian i Wikingów pogoda była iście wredna. Na samą myśl o wyjściu z samochodu na zewnątrz, gdzie panowało przenikliwe zimno, z temperaturą odczuwalną w okolicach zera albo poniżej, przechodziły mnie dreszcze. W takim miejscu wypadało jednak być nieustraszoną jak prawdziwy wiking, więc odważnie ruszyłam na zwiedzanie skansenu. Przy głównej bramie grodu przybyszów witał ciekawski konik. Poza tym jednak skansen był niemal całkowicie opustoszały. Zapewne przy bardziej sprzyjających warunkach atmosferycznych i w dni, które nie są Wielkim Piątkiem, jest tutaj znacznie więcej zwiedzających. A tak, miałam cały skansen w zasadzie tylko dla siebie, co oczywiście miało dobre strony, bo mogłam w spokoju robić zdjęcia, bez ludzi pchających mi się przed obiektyw. Na terenie skansenu znajduje się obecnie 27 obiektów – chat i warsztatów rzemieślniczych – 2 bramy z wałami i umocnieniami obronnymi oraz nabrzeże portowe. Wewnątrz grodu jest jeszcze sporo wolnego miejsca, więc zabudowa może się dalej rozrastać. Zapewne jest ono jednak dobrze zagospodarowane podczas eventów, jak Warsztaty Archeologii Eksperymentalnej, czy słynny Festiwal Słowian i Wikingów, który odbywa się co roku w pierwszy weekend sierpnia i ma charakter międzynarodowy.
Z wizytą u rodziny dawnych Słowian
Każda z chat jest kompletnie wyposażona i sprawia wrażenie, jakby ledwie chwilę temu opuścili ją wczesnośredniowieczni mieszkańcy. Z jednej dochodziło wołanie: „Kaśka! Nalej mi miodu!”. Zajrzałam tam z ciekawości i okazało się, że w chacie rezyduje czteroosobowa rodzina Słowian. Wyglądali bardzo autentycznie i tylko niebieskie kalosze najmłodszego Słowianina zdradzały, że są to jednak ludzie współcześni. Ogrzewali się przy ogniu, trzaskającym na otwartym palenisku, a ja też chętnie skorzystałam z tego źródła ciepła. Centrum Słowian i Wikingów znajduje się na wysepce Wolińska Kępa, ale rdzeń wczesnośredniowiecznego Wolina położony był po drugiej stronie Dziwny, tam gdzie teraz jest współczesne miasto. W szczytowym okresie rozwoju dawnego Wolina, na przełomie X i XI wieku, liczba jego mieszkańców dochodziła nawet do 10.000 tysięcy. W porównaniu do ówczesnego Poznania czy Gniezna, które zamieszkiwało wtedy po około 4.000 osób, była to prawdziwa metropolia. Jak twierdzi tata Słowianin, wystarczy zanurzyć łopatę, by znaleźć ślady przeszłości, jak chociażby odłamki ceramiki sprzed tysiąclecia.
Wczesnośredniowieczny Wolin
Badania archeologiczne potwierdzają to, co wiemy z dawnych źródeł pisanych – że u ujścia Odry istniało potężne miasto portowe, założone przez plemię Wolinian i zamieszkiwane przez kosmopolityczną społeczność. Przekazy o nim znalazły się w skandynawskich sagach, a także zapiskach średniowiecznych kronikarzy i podróżników, w tym takich sław jak Ibrahim ibn Jakub i Adam z Bremy. Ten ostatni pisał zresztą o Wolinie jako o największym z miast, jakie są w Europie, wielonarodowym (mieli je zamieszkiwać nawet Grecy!), bogatym wszystkimi towarami północy i posiadającym wszelkie możliwe przyjemności i rzadkości. Podobno miasto miało dwanaście bram, własną latarnię morską, a dostępu do portu, mogącego pomieścić trzysta statków, strzegły żelazne wrota, umieszczone w kamiennej wieży strażniczej. Nie wiemy, ile z tego jest prawdą, a ile legendą, ale pewne jest, że Wolin wywierał ogromne wrażenie na przybyszach.
Wikingowie na Wolinie
A co z wikingami? Wolin identyfikowany jest z Jomsborgiem i Vinetą, legendarnymi osadami wikingów, znanymi ze skandynawskich sag. Jomswikingowie podlegali duńskiemu królowi, Haraldowi Sinozębemu. Sam Sinozęby zmarł zresztą na Wolinie w 987 roku. „Sinozęby” to po angielsku „Bluetooth”, co słusznie kojarzy się z nazwą komunikacji bezprzewodowej. Twórca technologii był fanem Haralda i nazwał swój wynalazek na jego cześć, a w logo umieścił połączenie dwóch run, będących odpowiednikami liter „h” i „b” od „Harald Blåtand”. W Jomsborgu-Wolinie przebywał także inny skandynawski władca i bohater sag, awanturniczy król Norwegii, Olaf Tryggvason. Niektóre źródła przypisują Tryggvasonowi burzliwy romans z polską księżniczką Świętosławą vel Sigrid, córką Mieszka I i siostrą Bolesława Chrobrego, która – najpierw jako żona Eryka Zwycięskiego, a potem Svena Widłobrodego (i synowa Haralda Sinozębego) – została królową Szwecji, Danii, Norwegii i Anglii. Więcej informacji o tej fascynującej, a w Polsce praktycznie nieznanej postaci znajdziecie we wspomnianym na wstępie wpisie o początkach poznańskiego Ostrowa Tumskiego.
Upadek portu Wolin
Początkowo miasto Wolin było niezależne, ale uzyskanie kontroli nad tak silnym portem i ośrodkiem handlu musiało się wydać atrakcyjne każdemu, kto miał możliwości i środki, by po tę kontrolę sięgnąć. W 967 roku Wolin zdobył i włączył do swojego państwa Mieszko I. Tym samym Wolin stał się pierwszym polskim portem na Bałtyku. W ciągu kolejnych dwóch wieków miasto wielokrotnie pustoszyły najazdy Duńczyków. Te napaści były bezpośrednią przyczyną upadku Wolina. Stopniowo tracił znaczenie na rzecz innych, rozwijających się miast w regionie, jak Kamień Pomorski, Szczecin, Kołobrzeg i Gdańsk. Ostateczny kres potęgi Wolina przyniosło zapiaszczenie i zamulenie Dziwny, przez co cieśnina stała się nieżeglowna dla większych handlowych jednostek. W efekcie, Wolin jest obecnie uroczym, małym miasteczkiem, a nie międzynarodowym portem na miarę Hamburga czy Amsterdamu.
W języku polskim słowo „historia” oznacza przeszłość i naukę o niej, ale też opowieść. Może gdyby minione dzieje przedstawiać właśnie w formie opowieści, a nie zbioru faktów i dat, mniej ludzi uważałoby je za nudne. Może wtedy na lekcjach historii w szkole słuchalibyśmy skandynawskich sag o potężnym mieście portowym u ujścia Odry, którego sława docierała do najdalszych zakątków Europy. O Słowianach, handlujących bursztynem i kupcach, przemierzających setki mil, by go zdobyć. O wojowniczych wikingach, którzy szukali tu bezpiecznej przystani po latach śmiałych wypraw. I o tajemniczej polskiej księżniczce, która została królową czterech krajów. Nasz system kształcenia przygotowuje jednak do zdawania egzaminów, a nie do interesowania się historią w przyszłości, więc najciekawszych informacji musimy szukać na własną rękę. Ale dzięki takim inicjatywom, jak Centrum Słowian i Wikingów w Wolinie, nie jest to znowu takie trudne.
Jeśli spodobał Ci się ten wpis i chcesz być na bieżąco z publikacjami na blogu, zachęcam Cię do polubienia mojej strony na Facebooku.