Przez pierwsze tygodnie roku Poznań przypominał Krainę Deszczowców, a ja przemykałam niczym Tajemniczy Don Pedro pomiędzy domem i pracą, by jak najszybciej znaleźć schronienie przed deszczem i wiatrem. Oczywiście, w obliczu wojny w Ukrainie, problemy z pogodą wydają się jednak banalne. Niemniej, nadejście wiosny jest okolicznością krzepiącą i podnoszącą na duchu bez względu na sytuację. Trzeba też przyznać, że pomimo całej tej niezrozumiałej tragedii wojny, takich krzepiących i podnoszących na duchu rzeczy dzieje się wokół całkiem sporo. Przebłyski niektórych z pewnością zobaczycie w tej relacji z końca zimy i pierwszych wiosennych dni.

Rynek jest opustoszały, dochodzi południe i nagle znikąd pojawiają się ludzie. I każdy chce zobaczyć koziołki :D

Muzeum Sztuk Użytkowych to jedno z moich ulubionych miejsc w Poznaniu. Cały tekst o muzeum i… kontrowersyjnym budynku jego siedziby znajdziecie tutaj.

Jak zaczęłam kochać design? Stało się to na wykładzie „Design Północy – projektowanie w duchu hygge, lagom i sisu” w Muzeum Sztuk Użytkowych. Wykład był jednym z wydarzeń towarzyszących głośnej wystawie prac duńskiego malarza, Vilhelma Hammershøia, a dla mnie był wydarzeniem niemal zmieniającym życie, a przynajmniej sposób myślenia. Jego tematem były ikony designu Danii, Szwecji i Finlandii i wartości, które legły u ich podstaw. Są to: równość, potrzeba bliskości i przynależności do grupy oraz natura. Od tamtego czasu mam małą obsesję na punkcie skandynawskiego designu i tamtejszej filozofii życiowej. Zdjęcie powyżej przedstawia legendarne projekty duńskiej firmy Stelton – idealny zestaw na przerwę na kawę i ciasto, obowiązkową i celebrowaną w krajach skandynawskich. W końcu, jak sami mawiają: „Nie można kupić szczęścia, ale można kupić ciasto, a to prawie to samo”.

Polski design wcale nie pozostawał w tyle! Ten fotel z prawej to element oryginalnego wyposażenia Hotelu Merkury.

W ten tłusty czwartek pączki zupełnie straciły smak…

Niebo nad Poznaniem w dniu wybuchu wojny.

Pierwsze liście zawsze pojawiają się znienacka. Wiosny nic już nie zatrzyma!


Zbiornik wodny Zdrój na obrzeżach Jarocina. Kiedyś podobno było tu uroczysko. Teraz teren jest starannie uporządkowany i ma szansę stać się popularnym miejscem rekreacji dla mieszkańców miasta. To oczywiście bardzo pozytywna zmiana, choć muszę przyznać, że byłam nieco rozczarowana tym porządkiem, bo liczyłam na bardziej tajemniczą i dziką aurę tego zakątka.

Prawdopodobnie ostatni lód tej zimy.

Nie patrz w górę ;)




W zieleni miejskiej jest stanowczo za mało kwiatów. Świeżo zrewitalizowany Park Radolińskich w Jarocinie stara się to zmienić. W kilku miejscach między alejkami rozkwitły fioletowe dywany krokusów. Mam nadzieję, że miejscy ogrodnicy pójdą za ciosem i park zaroi się od kwiatów również latem i jesienią.

Ktoś ma takie piękne przebiśniegi we własnym ogródku!

Wiosna wkracza do Parku Wilsona w Poznaniu.


Kultowe zajączki Starego Browaru to w tym roku prawdziwe political statement.

Flaga Ukrainy nad Muzeum Narodowym.

Wzniesiona w geście zwycięstwa ręka z CK Zamek nie ma wątpliwości, kto wygra tę wojnę. W Zamku Cesarskim trwa właśnie fenomenalna wystawa twórczości Gaudiego. A przy okazji można dorzucić się do zbiórki dla naszych ukraińskich przyjaciół.