Wczoraj musiałam zalogować się na bloga, żeby zatwierdzić nowy komentarz i uświadomiłam sobie, że ostatni wpis pojawił się już ponad miesiąc temu! Przez ten czas znacznie bardziej aktywna byłam na mojej stronie na Facebooku, gdzie lądowały krótsze wpisy niż mam w zwyczaju publikować na blogu. Nie oznacza to jednak, że porzuciłam blogowanie, po prostu czekałam na jakiś konkretny, obszerniejszy temat, który… nie nadszedł. Nie udało mi się go też znaleźć samej, jako że w pracy mam ostatnio niezły kocioł i całą moją energię i kreatywność pożytkuję na pisma, maile i telekonferencje. Pierwsze miesiące roku zawsze były okresem, kiedy niewiele się u mnie działo, a w pandemii dzieje się jeszcze mniej. Po prostu robię swoje, stosuję się do wszelkich obostrzeń i staram się w dobrym zdrowiu dotrwać do szczepionki.
Na weekendy lubię uciekać z dużego miasta i wracać do mojej rodzinnej miejscowości. Mam tam znacznie więcej możliwości rekreacji na świeżym powietrzu, z czego chętnie korzystam. I choć pogoda ostatnio nas nie rozpieszcza (jakoś nie mogę na razie rozstać się na dobre z zimową kurtką), to w momentach sprzyjającej aury niekiedy udaje mi się wybrać na przejażdżkę po okolicy albo spacer po lesie. Moim najnowszym odkryciem jest szlak nad rzeką Lutynią, z którego pochodzą zdjęcia do tego wpisu. Obserwowanie budzącej się do życia przyrody koi nerwy i nastraja optymistycznie nawet taką katastrofistkę jak ja. Wieczorami z kolei oddaję się mojej aktualnej obsesji, czyli oglądaniu programów o kupowaniu i remontowaniu domów. Moje ulubione to Ucieczka na wieś, Kupiliśmy sobie zamek na Domo+ i dostępny na YouTube’ie Restoration Home. Ostatnio zaczęłam wręcz żałować, że nie zajęłam się budowlanką zawodowo, ale kto wie, może znajdę sobie nowe hobby?
Pandemia i związana z nią niepewność jutra wymusiła na wielu z nas życie bez planów i celów, bez marzeń i aspiracji. Po roku oglądania się nerwowo za każdym razem, gdy ktoś zakaszle w tramwaju, odczuwam to coraz mocniej. Wydaje mi się jednak, że na równi z naszym zdrowiem fizycznym powinniśmy zadbać o psychikę i – jeżeli tylko mamy taką możliwość – starać się żyć normalnie, oczywiście z zachowaniem wszelkich środków ostrożności. Ważne, by mieć jakieś zajęcie, coś, co pozwoli skupić myśli na czymś innym niż koronawirus i na choć na chwilę oderwać się od ciągłego strachu. Nie mam wątpliwości, że chodzenie do pracy – mimo że stanowi dla mnie czynnik ryzyka zakażeniem – pomaga mi utrzymać się w dobrej kondycji psychicznej. Niemniej jednak brakuje mi zajęcia, które mogłabym wykonywać poza pracą, a które przyniosłoby pewien namacalny efekt. Może wynika to z potrzeby stworzenia sobie iluzji posiadania jakiegoś celu w życiu. Nie bardzo tylko wiem, co by to mogło być. Pewnie i tak skończy się na tym, że po prostu posprzątam mieszkanie ;)