Wielka piątka – subiektywny ranking restauracji

Już jutro wybieram się na ślub i wesele mojej przyjaciółki ze studiów. Od dawna z podekscytowaniem czekałam na ten dzień. Mam już zamówionego fryzjera i wybraną kreację i od tygodnia jestem na ścisłej diecie, żeby „jakoś” wyglądać. Ma to oczywiście taki skutek, że ciągle myślę o jedzeniu. Ponieważ nie jestem w stanie napisać posta na jakikolwiek inny temat, postanowiłam zrobić zestawienie moich ulubionych restauracji.

1. La Piazzetta, Imperia (Porto Maurizio), Italia

Tą restaurację odkryliśmy dopiero za drugim razem naszego pobytu w tym pięknym liguryjskim mieście. La Piazzetta to po włosku „placyk” i rzeczywiście restauracja znajduje się na małym placyku, położonym w zaułku pomiędzy domami, niedaleko portu. Polega to na tym, że ów placyk jest w całości zastawiony stołami i krzesłami należącymi do restauracji. W godzinach szczytu placyk jest po brzegi wypełniony ludźmi, a na wolny stolik trzeba czekać w długiej kolejce od kilkunastu do kilkudziesięciu minut. Jeżeli widzicie długą kolejkę przed wejściem do restauracji, nie powinniście się jednak zniechęcać. Zasada jest prosta i sprawdza się właściwie w 100% – długa kolejka oznacza świetną restaurację. Poza tym, czekając na stolik, zabawnie jest obserwować kelnerów, którzy uwijają się jak w ukropie, by zapewnić gościom jak najsprawniejszą obsługę.

La Piazzetta serwuje dwa główne typy dań: pizzę i spaghetti. Można tam też zjeść świeże owoce morza np. doskonale przyrządzone mule. Spróbowałam tam zarówno pizzy, jak i makaronu i w obu przypadkach były to najlepsze dania tego rodzaju, jakie jadłam w życiu, a może i najlepsze dania w ogóle. Wybór jest bardzo duży i na pewno każdy znajdzie coś dla siebie, mimo że dania są oparte na lokalnych produktach. Ceny jak najbardziej mieszczą się w granicach możliwości przeciętnego turysty.

Najlepsze zostawiłam na koniec – w La Piazzetta podają absolutnie boskie czerwone wino. Jest to tak zwane „wino domu” i jego karafkę można dostać w bardzo rozsądnej cenie. A potem zamówić następną i jeszcze następną i tak siedzieć godzinami, rozkoszując się ciepłym włoskim wieczorem.
Podobało mi się tam tak bardzo, że dla La Piazzetta złamałam moją zasadę, by nie stołować się w tej samej knajpce dwa razy podczas tego samego wyjazdu. La Piazzetta to dla mnie włoska restauracja numer 1!

La Piazzetta

2. Inn Bräu, Pasawa, Niemcy

Do tej restauracji chodziłam bardzo często z moimi rodzicami, kiedy odwiedzali mnie podczas mojego rocznego pobytu na Erasmusie. Inn Bräu to firmowa restauracja jednego z czterech czynnych browarów w Pasawie, który swoją nazwę zaczerpnął od Innstadt – tajemniczej części miasta, położonej za rzeką Inn. W Inn Bräu serwują potrawy tradycyjnej bawarskiej kuchni, na czele z takimi klasykami jak Wiener Schnitzel, Käsespäzle czy Kaiserschmarrn. Do potraw obowiązkowo trzeba zamówić wytwarzane w browarze piwo. Moje ulubione to Passauer Weiße – mętne pszeniczne piwo, podawane nie w kuflach, lecz w wysokich szklanicach.

Inn Braeu 2

3. Zipfer Bierhaus, Salzburg, Austria

Kolejna restauracja pod egidą browaru, tym razem austriackiego Brauerei Zipf. Zlokalizowana jest w samym historycznym centrum Salzburga. Trafiłam tam z koleżankami podczas zwiedzania miasta. Pójście na jedzenie było dla nas zawsze obowiązkowym punktem programu każdej wycieczki. Za każdym razem starałyśmy się jednak wybierać restauracje serwujące tradycyjne dla danego regionu potrawy. Wbrew pozorom, znalezienie takiej restauracji wcale nie jest takie proste. Zipfer okazała się jednak po tym względem strzałem w dziesiątkę. Tamtejsze potrawy były podobne do kuchni bawarskiej i absolutnie nie ustępowały jej pod względem smaku i wielkości porcji. Dania w Zipfer spełniły nasze oczekiwania w 100% i były idealne na rozgrzewkę podczas zwiedzania Salzburga zimową porą. Atrakcją Zipfer jest też autentyczna studnia, znajdująca się pod restauracją, do której można zajrzeć przez szybę w podłodze. Kto dobrze się przypatrzy, dostrzeże na jej dnie kościotrupa ;)

Zipfer

4. Brauhaus Spandau, Berlin, Niemcy

Jeszcze jedna restauracja należąca do browaru, tym razem jednak bardziej lokalnego i niszowego. Aż dziwne, że w moim zestawieniu znalazły się aż trzy przybrowarne restauracje – może to, podobnie jak długa kolejka przed wejściem, oznaka porządnej kuchni? Ta restauracja znalazła się na mojej liście za sprawą absolutnie genialnej zupy gulaszowej. Możecie mi wierzyć, zjadłam już w swoim życiu wiele zup gulaszowych i żadna nie przebiła niekwestionowanego ideału, serwowanego właśnie w Spandau.

5. Manekin, Poznań, Polska

Na koniec mój lokalny przebój. Byłam tam już niezliczoną ilość razy i zawsze będę tam wracać. To właśnie Manekin jest zwyczajowym miejscem spotkań dla mnie i moich znajomych. Tutaj także sprawdza się zasada, że długa kolejka jest obietnicą dobrego jedzenia. Mimo że Manekin ma trzy poziomy i naprawdę mnóstwo stolików, sytuacje, gdy możesz bez czekania zasiąść do stołu, należą do rzadkości. Manekin to naleśnikarnia i rzeczywiście podają tam głównie naleśniki i to zarówno wytrawne, jak i przyrządzone na słodko. Tradycyjnie występują w formie składanego w kwadrat ciasta, wypełnionego farszem w najróżniejszych odmianach. Poza tym w karcie znajdziecie m.in. spaghetti naleśnikowe, czyli ciasto naleśnikowe pocięte na przypominające tagliatelle paski z sosem i innymi dodatkami. Przez dłuższy czas to właśnie naleśnikowe spaghetti były moim przebojem w Manekinie, ale ostatnio zostały zdetronizowane przez naleśnika z szynką dojrzewającą, śliwką z chilli, rukolą i żółtym serem. Pycha! Dodatkowym atutem tej restauracji są bardzo przystępne ceny.

Osobiście uważam, że poznawanie nowych restauracji jest niezbędnym elementem każdego zwiedzania. Byłoby super, gdybyście podsunęli mi Wasze ulubione jadłodajnie. Bardzo chętnie je odwiedzę, jeżeli akurat będę w pobliżu :)

Zapisz

Zapisz

Zapisz

2 thoughts on “Wielka piątka – subiektywny ranking restauracji

  • Reply CeciliaLind 6 lutego 2016 at 7:53 am

    Ja w Manekinie uwielbiam naleśnika z kurczakiem, kurkami i sosem śmietanowym, chociaż niestety nie zawsze jest w karcie (zmieniają ją delikatnie co kilka miesięcy i z mojego doświadczenia kurki bywają zimą, a latem już nie). W Poznaniu polecam jeszcze pizzerię Forni Rossi w CH Malta. Według mnie pizza jest świetna (zwłaszcza margherita z boczkiem) i być może chociaż trochę przypomni Ci La Piazzettę :)

    • Reply Hrabina Weltmeister 8 lutego 2016 at 8:10 pm

      Z kurkami podają również spaghetti naleśnikowe – też bardzo dobre. A Forni Rossi na pewno odwiedzę przy pierwszej okazji. Dzięki za rekomendację! :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.