Przygotowując wyjazd do Rzymu, byłam pewna, że chcę dotrzeć także na Zatybrze. O tej dzielnicy pisano w samych superlatywach: klimatyczna, artystyczna, autentyczna, niezawłaszczona przez turystów. Podobno to właśnie tutaj bije prawdziwe serce Wiecznego Miasta. Pisano również, że mapy i przewodniki należy wrzucić do Tybru i po prostu zagubić się w labiryncie starych, wąskich uliczek. Bardzo mi to pasowało, bo mając już dość sprecyzowaną agendę zwiedzania na kolejne dni, chętnie spędziłam wieczór po przylocie całkiem swobodnie i bez planu.
Read MoreBrowsing tag: Italia
Trydent – miasto, w którym poczujesz się dobrze
Administracyjne granice państw to rzecz szalenie umowna i rzadko odzwierciedlająca rzeczywisty stan rzeczy. Narody i kultury nie są od siebie oddzielone wyraźnym konturem, lecz przenikają się raczej efektownym ombre. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że północna Italia – krainy takie, jak Trentino i Tyrol Południowy – zdają się bardziej pasować do Austrii, południowych Niemiec i Szwajcarii, niż do reszty Włoch? Zostawiliśmy już za sobą Toskanię i teraz wkraczamy w obszar tyrolskich domów z drewnianymi balkonami, zamków jak z baśni braci Grimm i soczyście zielonych sadów owocowych. Droga mija szybko i wczesnym popołudniem docieramy do Trydentu, pierwszego przystanku w drodze do domu. Nasz pensjonat nazywa się Agritur Val d’Adige i jest miejscem ze wspaniałym widokiem na góry i jeszcze wspanialszym ogrodem. Rosną w nim dorodne, kwitnące hortensje i obsypane owocami drzewka morelowe.
Read MoreMontalcino i Opactwo Sant’Antimo – kraina Brunello
Aż nie mogę uwierzyć, kiedy to zleciało, ale dziś jest ostatni dzień naszego pobytu w Toskanii. Nadwątlony w związku ze zbliżającym się wyjazdem humor poprawiło mi połączone z degustacją oprowadzanie po piwniczce na wino, zwanej tutaj „cantina”, na które zabrała nas Giovanna po tym, jak wróciliśmy ze Sieny wczoraj wieczorem. Nasza gospodyni pokazała nam beczki, w których dojrzewa cenny trunek, opowiedziała też o jego produkcji. W winnicy należącej do Agriturismo Bagnaia cały ten proces – od zbiorów po zabutelkowanie – odbywa się na miejscu. Tutejsze wina cieszą się doskonałą opinią i zapewniły winnicy zaszczytne miejsce na szlaku winiarskim Strada del Vino Orcia.
Read MoreSubiektywny przewodnik po Sienie
Niedawno rozmawiałam z przyjaciółmi o włoskich miastach. Jak zawsze przy takich okazjach, zadeklarowałam moją wielką, nieskończoną miłość do Sieny. Zapytali mnie, co takiego szczególnego jest w tym mieście, że wywołuje u mnie aż takie uczucia. Odpowiedziałam wtedy, że tego nie da się wyrazić słowami. Ale czy aby na pewno? Dzisiaj powiedziałabym, że ilekroć jestem w Sienie czuję się jak władczyni świata. Siedząc na brukowanej pochyłości Piazza del Campo w otoczeniu dostojnych budynków, które były obserwatorami setek lat historii, wiem, że jestem w najlepszym miejscu na Ziemi. Gdzieś zatraca się pojęcie czasu, a wraz z nim odchodzą w zapomnienie wszystkie problemy. To takie wrażenie, które towarzyszy odkrywcom albo zdobywcom – że oto jesteśmy częścią czegoś genialnego i doskonałego. Zdaję sobie sprawę, jak bardzo egzaltowanie to brzmi, ale właśnie tym jest dla mnie Siena. Na swoją obronę dodam, że niemal każdy, kto już był w Sienie, a z kim udało mi się zamienić kilka słów na ten temat, podzielał mój zachwyt.
Read MoreMontepulciano, Monticchiello i Villa La Foce – zygzakiem po Toskanii
Po raz pierwszy podczas tych wakacji mam konkretną godzinę, o której mam się stawić w określonym miejscu (o czym za chwilę). Bardzo kłóci mi się to z ideą życia bez zegarka, zgodnie z którą upływa mój urlop w Toskanii. Nieśpieszne śniadania, czas na spokojne ogarnięcie się, potem jeszcze fotograficzny spacer polnym traktem wśród cyprysów – tak wygląda mój typowy poranek w krainie Etrusków (oczywiście poranek jest u mnie pojęciem dalece subiektywnym, inni tę porę dnia nazwaliby raczej przedpołudniem). Aż tu nagle muszę sprawnie zjeść moje colazione i bez zbędnej zwłoki wyruszyć w drogę, w przeciwnym razie nie uda mi się dotrzeć na miejsce punktualnie, zakładając, że chcę jeszcze wstąpić wcześniej do Montepulciano.
Read MorePienza i okolice – to jest właśnie Toskania!
Na sukces filmu składa się wiele czynników, a jednym z nich są lokalizacje. To właśnie one stanowią oprawę scen i mogą przesądzić o ich klimacie i odbiorze przez widza. Ciekawe, jak przebiega wynajdywanie takich lokalizacji filmowych. Czy są ludzie, którzy się tym profesjonalnie zajmują? Czy reżyser przedstawia im swoją wizję, a oni starają się znaleźć miejsca, które jak najlepiej jej odpowiadają? Czy korzystają z jakichś baz miejscówek, przetrząsają internet, a może mają po prostu tak rozległą wiedzę? Mogłaby to być całkiem fajna praca. Na razie musi mi jednak wystarczyć główna rola w moim własnym filmie o Toskanii. W końcu podróż to taki film, do którego sami piszemy scenariusz, sami go reżyserujemy i sami odgrywamy w nim główne role. Niektórzy zwabiają potem znajomych na uroczystą premierę pod pretekstem degustacji przywiezionych z wycieczki produktów. Oby były warte tych dwóch godzin oglądania zdjęć!
Read MoreCortona – gdzie Etruskowie spotykają Amerykanów
Czasami zastanawiam się, ile fantastycznych budowli ocalałaby do naszych czasów, gdyby kolejne pokolenia zdołały się wyzbyć przekonania, że są w stanie zbudować lepsze konstrukcje niż te, które były dziełami ich przodków. Czy przez to nie byłoby postępu w architekturze? Cóż, jeżeli w ten sposób nigdy nie wymyślono by szklanych wieżowców bez otwieranych okien, to jestem za! W Italii, mam wrażenie, ludzie nie mają skłonności do burzenia starych i stawiania nowych budynków, o ile nie jest to konieczne. A nawet w takim przypadku do nowych budowli wykorzystuje się wszystko, co udało się zachować z poprzednich. Szczerze mówiąc, nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek natknęła się na wyraźnie nowy dom w historycznych centrach miasteczek Toskanii. Między innymi dlatego tak mi się tu podoba. Stojąc pod murami Cortony, które budowali jeszcze Etruskowie, mam przed sobą jeden z najlepszych przykładów takiej architektonicznej kontynuacji pokoleń.
Read MoreFesta del Barbarossa i miasteczka Val d’Orcia
Przed podróżą postanowiłam wreszcie przeczytać „Pod słońcem Toskanii” Frances Mayes. Ta bodajże najsłynniejsza książka o przeprowadzce do krainy Medyceuszy od lat kurzyła się u nas na półce, w sekcji literatury poświęconej Toskanii i Prowansji (tak, mamy taką sekcję w biblioteczce, sama ją układałam). Na okładce – kadr z filmu pod tym samym tytułem, nakręconego na motywach książki. Od czasu jego powstania w 2003 roku, produkcje oparte na podobnym schemacie: udręczony stresującą, wielkomiejską egzystencją bohater odnajduje radość w prostym, ale pełnowartościowym życiu na jakiejś uroczej prowincji, wciąż wyrastają jak grzyby po deszczu. Ale to właśnie „Pod słońcem Toskanii” uważam za najlepszą. Opowiada historię młodej Amerykanki, która właśnie rozwiodła się z mężem i spontanicznie kupiła zrujnowany dom w Toskanii. Ma zamiar zrealizować w nim swoją wizję idealnego rodzinnego życia, do czego dąży z determinacją, ocierającą się nawet o desperację. Jest w tym sporo humoru, ale i szczerości oraz autentyczności, bo tak to często bywa, że poszukując szczęścia narażamy się na upokorzenia, ponosimy porażki, spotykamy z odmową, a czasami po prostu mamy pecha. Bywa też, że zamierzonej wizji nie uda się zrealizować, a wtedy trzeba dokonać jej korekty albo pójść na kompromis w sferze własnych marzeń.
Read MoreAgriturismo Bagnaia – pierwszy dzień w Toskanii
Jeśli nie przepadacie za śniadaniami na słodko, poranki we włoskich hotelach mogą być dla was ciężką próbą. W hoteliku w Mantui, skąd za chwilę mieliśmy wyruszyć w dalszą drogę do Toskanii, śniadanie było absurdalnie słodkie. Opierało się bowiem na założeniu, że każdy człowiek chce rozpocząć dzień od deseru w postaci babek, placków, brioszek z budyniem i soczystych plastrów melona. Manuel, nazywany przez nas tak na cześć Manuela z „Hotelu Zacisze”, prawdopodobnie jedyny pracownik tego obiektu, zadbał o to, by każdy gość otrzymał solidną porcję mocnej, włoskiej kawy, wypełniającej swoim zapachem całą stołówkę. Zastrzyk energii w postaci kofeiny i węglowodanów postawiłby na nogi nawet najbardziej wycieńczonych wędrowców.
Read MoreMantua – nie warto umierać dla miłości
Choć w Polsce zostawiłam piękną pogodę, to nic nie może się równać z ciepłem krain południowych. Śródziemnomorskie ciepło nie jest jedynie powierzchowne, ale wydobywa się z głębi ziemi, nagrzewanej słońcem przez tysiąclecia. Jak dobrze było poczuć je znowu na własnej skórze, wysiadając z samochodu pod hotelem w Mantui, którą wybraliśmy na miejsce drugiego noclegu w drodze do Toskanii. Mantua to mniej oczywisty wybór niż leżąca po sąsiedzku Werona, do której ściągają pielgrzymki turystów z całego świata, zafascynowanych historią Romea i Julii. Weronę miałam już jednak okazję kiedyś zobaczyć. To, co najbardziej utkwiło mi w pamięci z tamtej wizyty, to nie balkon Julii, ani starożytny amfiteatr, a scena, której byłam świadkiem na Piazza delle Erbe. Zapadał wieczór, a oświetlony złotym światłem plac przemierzały, trzymając się za ręce, elegancie pary – one w małych czarnych sukienkach i butach na wysokim obcasie i oni w dobrze skrojonych garniturach – by w końcu zniknąć we wnętrzach wytwornej Ristorante Maffei. Okropnie im wtedy zazdrościłam!
Read More
Najnowsze komentarze