W liceum przechodziłam okres fascynacji klasyczną angielską literaturą kobiecą (jeśli można tak nazwać ten gatunek). W plecaku, oprócz zeszytów i podręczników, zawsze miałam którąś z powieści Jane Austen lub jednej z sióstr Brontë, na wypadek nieoczekiwanego okienka w planie lekcji. Wciąż lubię wracać do tych książek w różnej formie, a filmowe adaptacje Dumy i uprzedzenia (z Keirą Knightley i Matthew Macfadyenem) oraz Wichrowych Wzgórz (z Juliette Binoche i Ralphem Fiennesem) należą do moich ulubionych filmów. Bardzo odpowiada mi ich ultra-angielski klimat i długo wydawało mi się, że jest on nie do osiągnięcia poza Wyspami. Ale trafiłam do Kotliny Jeleniogórskiej.
Wycieczkę po pałacach Kotliny Jeleniogórskiej zawdzięczam organizatorom polsko-niemieckiego seminarium, w którym brałam udział w lipcu. Był to prawdziwy pałacowy maraton, a i tak zobaczyliśmy tylko niewielki ułamek tamtejszych rezydencji. Czasu na fotografowanie zawsze było za mało. Dla mnie oznaczało to – jakże by mogło być inaczej – sprint z aparatem fotograficznym. I nie mam tu na myśli metaforycznego sprintu. Pędziłam z jednego miejsca na drugie, by uzyskać ujęcia z jak najlepszej perspektywy i zziajana w ostatniej chwili docierałam na miejsce zbiórki. W Łomnicy przez pół godziny biegałam po pałacowym terenie, tylko po to, by po dołączeniu do grupy dowiedzieć się, że czas do odjazdu został przedłużony o kolejne pół godziny. Typowe. Trzeba jednak przyznać, że tych kilka godzin przeznaczonych na zwiedzanie udało nam się wykorzystać maksymalnie.
Wracając jednak do Jane Austen… Skojarzenia z klimatem angielskiej prowincji nasuwały się same. Wyobrażam sobie, że życie w Kotlinie w XIX w. musiało toczyć się podobnie do życia bohaterów austenowskich powieści. Latem do pałaców zjeżdżała się arystokracja, by wymieniać wizyty, spacerować po pałacowych ogrodach i słuchać koncertów na łonie natury. Z tą tylko różnicą, że nie były to angielskie damy i gentlemani, ale przedstawiciele najznamienitszych pruskich i polskich rodów szlacheckich, z pruską rodziną królewską włącznie. Historia zaborów jest kontrowersyjna, ale trzeba przyznać, że Kotlina Jeleniogórska rozkwitła architektonicznie i towarzysko właśnie pod zaborem pruskim.
Pisząc o Kotlinie Jeleniogórskiej nie można nie wspomnieć, że była ona scenerią dla jednej z najsłynniejszych europejskich historii miłosnych. Jej bohaterami byli: Eliza Radziwiłł, córka namiestnika pozostającego pod kontrolą Prus Wielkiego Księstwa Poznańskiego i Wilhelm, syn pruskiego króla, późniejszy cesarz niemiecki Wilhelm I. Mimo że Eliza i Wilhelm byli kuzynami, ich ewentualne małżeństwo uznawane było za mezalians i – pomimo zaangażowania najwybitniejszych prawników i genealogów – nie mogło dojść do skutku. Wilhelm ożenił się z inną, ale podobno do śmierci trzymał podobiznę ukochanej na biurku. Marna to pociecha dla Elizy, która nigdy nie wyszła za mąż i zmarła na gruźlicę w wieku 30 lat. Wybaczcie mi mój cynizm, ale nie widzę nic romantycznego w postępowaniu Wilhelma, który przez lata trzymał dziewczynę w niepewności, rujnując jej szanse na zamążpójście.
A oto pałace Kotliny Jeleniogórskiej, które udało mi się zobaczyć. Z przyjemnością wrócę tam jeszcze kiedyś po więcej.
Pałac w Bukowcu
Ten niepozorny pałac to miejsce, gdzie zaczęła się moda na rezydencje w Kotlinie Jeleniogórskiej. Stało się tak za sprawą jego właściciela, hrabiego von Reden. Hrabia założył w Bukowcu park w stylu angielskim, który zachwycił całe Prusy. Niebawem każdy liczący się pruski arystokrata zapragnął mieć własny pałac w okolicy. Wspaniałe siedziby zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu.
Pałac w Wojanowie
Ten okazały, neogotycki pałac należał do pruskiej księżniczki Luizy – córki króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III.
Pałac w Łomnicy
Patrząc na pałac w Łomnicy, trudno uwierzyć, że jeszcze niedawno był kompletną ruiną. Na szczęście, jego historia jest historią z happy endem. Pałac został zakupiony przez potomka rodziny von Küster – byłych właścicieli pałacu – i jego żonę. Zwróćcie uwagę, że musieli oni kupić coś, co kiedyś było ich własnością. Dzięki zaangażowaniu von Küsterów, pałac i okoliczne zabudowania znów tętnią życiem.
Pałac w Miłkowie
Najciekawszym odcinkiem historii dóbr w Miłkowie jest czas, gdy znajdowały się one w posiadaniu Hrabiny von Lodron. Hrabina ogarnięta była obsesją znalezienia eliksiru nieśmiertelności i prowadziła w tym celu tajemne badania. Niektórzy twierdzą, że udało jej się odkryć recepturę na wieczną młodość, jako że do dziś miejsce pochówku hrabiny nie jest znane. Może w ogóle go nie ma?
Więcej o pałacach Kotliny Jeleniogórskiej dowiecie się ze strony Fundacji Doliny Pałaców i Ogrodów Kotliny Jeleniogórskiej.
Jeżeli interesuje Was historia Elizy Radziwiłł i Wilhelma I, polecam Wam książkę Na całym świecie tylko ona, autorstwa Dagmar von Gersdorff.
Cytat „Pałac został zakupiony przez potomka rodziny von Küster – byłych właścicieli pałacu – i jego żonę. Zwróćcie uwagę, że musieli oni kupić coś, co kiedyś było ich własnością.”
Cóż, zwróć uwagę, że gdyby Niemcy nie rozpętały kolejnej wojny to nie musieliby nic kupować, bo pałac wciąż byłoby w ich rękach.
Jak to mówią „każdy chciwy dwa razy traci”