Turystyka w czasach pandemii
Po długich tygodniach pandemicznego lockdownu poluzowano restrykcje i wyjazd na czerwcowy długi weekend zaczął być realny. Skoro zagranica siłą rzeczy odpadała, była to dobra okazja, by odwiedzić nieznane dotąd rejony Polski. Pozostawał tylko wybór odpowiedniego miejsca. Takiego nie za daleko, żeby nie tracić całego dnia na jazdę i niezbyt zatłoczonego, z oczywistych względów. Ostatecznie padło na Mazury, a konkretnie ich zachodnią część. Pomijając podróż służbową do Kętrzyna, nigdy wcześniej nie byłam w tym regionie. Bardzo się cieszę, że wreszcie mogłam nadrobić podróżnicze zaległości. Moją bazą wypadową została Ostróda.
Pomijając obowiązek dezynfekcji rąk i noszenia maseczek w muzeach, a także wyłączenie części stolików w restauracjach, ten wyjazd nie różnił się niczym od wyjazdów sprzed koronawirusa. Z żadnych aktywności nie musiałam rezygnować, a wymienione środki bezpieczeństwa nie stanowiły żadnej niedogodności. Miejsca, w których bywałam podczas weekendu nie przeżywały zresztą turystycznego oblężenia i łatwo było zachować bezpieczny dystans. Wyjątkiem była promenada nad Jeziorem Drwęckim. Nie dość, że spacerowały całe rzesze osób, to jeszcze duże grupy ludzi tłoczyły się pod budkami z gastronomią. COVID COVIDem, ale goferek musi wjechać ;)
Warmia, Mazury? Gdzie ja właściwie byłam?
Jeszcze przed podróżą, zadawałam sobie pytanie, dokąd ja właściwie jadę? Czy Ostróda to Mazury, czy jednak może Warmia? Wbrew moim oczekiwaniom, odpowiedź na to pytanie wymagała głębszego researchu niż wpisanie jednej frazy w Google. Okazuje się bowiem, że granicę pomiędzy Warmią i Mazurami wyznaczają względy kulturowe, a nie geograficzne. I tak, trzy położone blisko siebie miasta: Iława, Ostróda i Olsztyn leżą w trzech różnych krainach: Iława na Powiślu, Ostróda na Mazurach, a Olsztyn na Warmii. Przy czym dalej na Wschód, za Olsztynem znów rozciągają się Mazury!
Natomiast gdybym odbyła moją wycieczkę w średniowieczu, kiedy te tereny były zamieszkane przez pruskie plemiona, to wówczas mogłabym powiedzieć, że jadę na długi weekend do Pomezanii, czyli krainy powstałej na obszarze zamieszkałym przez pruskie plemię Pomezanów. Zapamiętajcie sobie nazwę „Pomezania”, bo wrócimy do niej jeszcze w jednym z nadchodzących wpisów. Osobiście nie bardzo wierzę w koncepcję granic jako takich – uważam, że zawsze są mniej lub bardziej sztucznym tworem. Jest to te jednak temat na zupełnie inny tekst.
Zamek krzyżacki w Ostródzie
Początkiem Ostródy była krzyżacka strażnica, wokół której utworzyła się osada. Osadzie tej w 1329 roku komtur dzierzgoński, a późniejszy wielki mistrz zakonu krzyżackiego, Luther von Braunschweig nadał prawa miejskie. Podobno nazwa Ostróda pochodzi od jego rodzinnego miasta, Osterode am Harz. Na miejscu drewnianej strażnicy wybudowano murowany zamek, który jest obecnie najważniejszym zabytkiem Ostródy. Więcej o historii zamku możecie przeczytać tutaj. Z ciekawostek: podobno pod murami Ostródy siły polskie dokonały rzezi krzyżackich uciekinierów z pola bitwy pod Grunwaldem. Niektórzy historycy sądzą też, że w kaplicy ostródzkiego zamku złożono ciała poległych w bitwie pod Grunwaldem krzyżackich dostojników, w tym samego Ulricha von Jungingena.
Innym ciekawym rozdziałem w historii Ostródy jest pobyt Napoleona. Jak podaje podlinkowana wyżej oficjalna strona zamku: Od 21 lutego do 31 marca 1807 roku na zamku rezydował Napoleon Bonaparte, toczący w tym czasie kampanię pruską pierwszej wojny polskiej. Zajmował pokój na pierwszym piętrze północnego skrzydła. Stąd dowodził wojskiem i administrował cesarstwem. Pobyt cesarza i jego wojsk w Ostródzie znalazł odbicie w malarstwie, grafice i medalierstwie; paryska mennica wybiła m.in. pamiątkowy medal „Napoleon w Ostródzie”. Pamięć o tych wydarzeniach kultywowana jest dzisiaj poprzez organizowanie różnego typu imprez historycznych nawiązujących do tego okresu.
Współcześnie zamek stanowi centrum życia kulturalnego Ostródy. Mieści się tu m.in. muzeum i biblioteka, a na zamkowym dziedzińcu odbywają się różnego rodzaju imprezy kulturalne.
Kanał Elbląski
Kolejną atrakcją miasta, o nieco innym charakterze niż zamek krzyżacki, jest Kanał Elbląski, który właśnie tutaj ma swój początek. Kanał Elbląski powstał w latach 1844 – 1860 jako system dróg wodnych, śluz, pochylni i szyn, umożliwiających żeglugę z Ostródy do Morza Bałtyckiego. W momencie powstania był imponującym osiągnięciem techniki, a nawet teraz stanowi niemałą ciekawostkę techniczną. Działanie kanału miałam okazję obserwować w miejscowości Miłomłyn, kilka kilometrów za Ostródą, gdzie znajduje się śluza z największą różnicą poziomów, wynoszącą 2,8 m. Żegluga Ostródzko-Elbląska oferuje atrakcyjne opcje rejsów turystycznych po kanale. Na pewno wezmę je pod uwagę, kiedy kolejny raz będę w tych stronach.
Gdzie zjeść w Ostródzie?
Weekendowy wypad na Mazury/Warmię/Powiśle (???) okazał się pełnym sukcesem kulinarnym. Serio, rzadko się zdarza, by wszystkie restauracje, do jakich trafiam podczas danej podróży, są strzałem w dziesiątkę. A tu właśnie tak było. Jeśli chodzi o Ostródę, to mogę polecić wam dwie restauracje (disclaimer: inne nie są złe, po prostu byłam akurat w tych dwóch): Lalo i Hospodę u Jezera. Lalo jest pięknie usytuowana nad samym jeziorem, w budynku przypominającym statek, z szerokimi tarasami skierowanymi w stronę wody. Jest to lokal z trochę wyższej półki, nie ma tu jednak w żadnym razie przerostu formy nad treścią, bo dania są pyszne i obfite. Natomiast Hospoda u Jezera to miejsce bardziej swojskie. Jest to restauracja z kuchnią czeską, w stylu poznańskiego Drevnego Kocura, więc miłośnicy knedlików z sosikiem i kofoli będą zachwyceni.
Jeśli chcielibyście dowiedzieć się nieco więcej o Krzyżakach, to zapraszam was do mojego (jak się okazało kontrowersyjnego) wpisu o Zamku Gniew.
Pozostałe wpisy z długiego weekendu na Warmii i Mazurach znajdziecie tutaj.