Podobno zima już nie wróci w tym sezonie. Nie wiem, czy istotnie tak będzie, ale rzeczywiście od kilku dni coś wisi w powietrzu, jakaś zmiana. Może to już wiosna? Czekam z niecierpliwością, żeby pożegnać krótkie, smętne dni, nabrać nowej energii i przystąpić do realizacji wszystkich moich wiosennych zamierzeń. Dziś krótko o nich, ale nie tylko.
Znacie to uczucie, kiedy strasznie się boicie, że nastąpi jakaś katastrofa, potem ta katastrofa rzeczywiście następuje, ale okazuje się, że żyjecie nadal, przetrwaliście, w dodatku jest lepiej, bo skoro ta katastrofa się już wydarzyła, to odpada wam stres związany z oczekiwaniem na nią? Tak właśnie czuję się po niedawnych trzydziestych urodzinach. Wygląda na to, że najlepszym sposobem na poradzenie sobie z trzydziestką było jej przekroczenie.
Resztek zimowej anhedonii pozbyłam się wczoraj, gdy rzutem na taśmę udało mi się zdobyć bilety na spotkanie z Denisem Urubko, legendą światowego himalaizmu, w Poznańskim Klubie Podróżnika. Mam ogromną słabość do himalaizmu (i himalaistów), więc jestem bardzo, ale to bardzo podekscytowana.
Postanowiłam, że ten rok będzie dla mnie rokiem minimalizmu zakupowego, zwłaszcza jeżeli chodzi o ubrania. Nie chcę powiększać mojego stanu posiadania w tym zakresie. Założyłam sobie, że mogę coś kupić dopiero wtedy, gdy nowa rzecz ma mi zastąpić rzecz już zużytą. Będę się też starała w miarę możliwości kupować ubrania z naturalnych materiałów. Okazuje się, że pochodzące z ubrań sztuczne włókna stanowią poważne zagrożenie dla środowiska.
Jak na razie realizowanie minimalizmu zakupowego idzie mi całkiem nieźle. Pozwoliłam sobie tylko na jedno odstępstwo i sprawiłam sobie na urodziny plecak (widoczny na zdjęciu), jako obietnicę wycieczek i podróży. Plecak ma nadruk z efektem ombre, który kojarzy mi się z kolorami nieba o wschodzie lub zachodzie słońca. Mojemu Tacie kojarzy się natomiast z… flagą społeczności LGBT.
Wdrażany przeze mnie minimalizm dotyczy także książek. Nie oznacza to jednak, że czytam mniej. W moim domu rodzinnym jest pokaźna biblioteka. Jak pokaźna, najlepiej odczułam na sobie, kiedy kilka weekendów z rzędu układałam książki na półkach po remoncie. Wiele z nich nigdy nie zostało przeczytanych. Postanowiłam więc mocno ograniczyć kupowanie nowych książek, a dać szansę tym już przeze mnie posiadanym. Nawet jeżeli z pozoru nie trafiają w mój gust.
Wiosną chciałabym podejść na blogu do Projektu Wielkopolska. W ramach tego projektu będę pisać o interesujących, lecz niszowych, miejscach w regionie, idealnych na jednodniowe wycieczki. Oczywiście będę miała ze sobą na wyposażeniu aparat, więc spodziewajcie się zalewu zdjęć wierzb rosochatych i łąk zielonych. Nowy materiał fotograficzny zdecydowanie mi się przyda, bo jedną z moich głównych ambicji jest obecnie nauczyć się ładnie obrabiać zdjęcia. No i oczywiście przydałoby się wreszcie wyjechać gdzieś dalej. Wciąż nie mam jeszcze żadnych konkretnych planów, ale mała zmiana otoczenia jest mi zdecydowanie potrzebna.
Mam nadzieję, że wybaczycie mi, że ten post jest w zasadzie o wszystkim i o niczym. Mam też nadzieję, że wkrótce na blogu pojawią się bardziej konkretne wpisy. No ale w końcu jest przedwiośnie – nie wymagajmy od siebie zbyt wiele ;)