Norwegia jest jednym z niewielu miejsc na świecie, gdzie ludziom udało się nie zepsuć naturalnego krajobrazu. Trochę tak, jakby Norwegowie przybyli na ziemię, którą postanowili zasiedlić i powiedzieli sobie: „OK, musimy gdzieś mieszkać, więc zbudujmy sobie domy, ale zróbmy to tak, by w jak najmniejszym stopniu ingerować w przyrodę”. I tak, Norwegowie zaczęli budować proste, drewniane domy, które pięknie wpisują się w otoczenie lasów, fiordów i szkierów.
Rzeczywiście podstawowym budulcem norweskich domów jest drewno. Murowane budynki należą tu do absolutnych wyjątków. Drewno postrzegane jest często jako materiał nietrwały, ale stare norweskie domy z drewna trzymają się bardzo dobrze. Sama miałam okazję mieszkać w domu liczącym sobie ponad 150 lat u Agnieszki i Wiktora z Nordtrip, organizatorów mojej podróży do Norwegii. Ten norweski domek równie dobrze mógłby zostać wybudowany zaledwie kilka lat temu. To tylko potwierdza, jak uniwersalna i ponadczasowa jest architektura Norwegii.
Prawdziwym ewenementem jest niezwykła spójność norweskiej architektury. Domy wyglądają jak produkowane taśmowo! Efekt nie jest jednak ani nudny, ani monotonny. Pozwala natomiast uniknąć architektonicznej „sraczki”. Wybaczcie mi to określenie, ale rzeczy trzeba nazywać po imieniu. Są proste, skromne i bezpretensjonalne. Nie narzucają się, nie przytłaczają swoją wymyślnością. Nie próbują też udawać czegoś, czym nie są – na przykład rezydencji czy zamku. Otoczenie bardzo zyskuje przez to na estetyce.
Norweskie domy są niewielkie gabarytowo. Nie tworzy się tu wielkich, nikomu niepotrzebnych, a za to wysoce energochłonnych powierzchni mieszkalnych. Mają prostą bryłę, zwieńczoną dwuspadowym dachem i symetrycznie rozmieszczone okna. Dominują trzy kolory fasad: biały, czerwony i zgaszony żółty. Gdzieniegdzie zdarzają się także domy pomalowane na wyblakły zielony. Dawniej na biało malowano dom mieszkalny, a kolorem czerwonym – budynki gospodarcze. Obecnie Norwegowie nie trzymają się już ścisłe tej zasady i również domy mieszkalne pokrywa się czerwoną farbą.
Skandynawski minimalizm niesłusznie kojarzony jest z chłodnymi, ascetycznymi wnętrzami. Norwegom udała się niezwykle trudna sztuka – stworzyli domy minimalistyczne i przytulne zarazem. Takie, w których nie ma nadmiaru ozdób i bibelotów, ale w których płonie ogień w kominku i zawsze znajdzie się kocyk, w który można się zawinąć. Klimat Norwegii wymusza zresztą częste spędzanie czasu w domu, więc wnętrza muszą zapewniać dobre samopoczucie swoim mieszkańcom. Widoczny jest też głęboki szacunek do naturalnych materiałów, takich jak drewno, szkło, czy wełna.
Skandynawski styl w architekturze i projektowaniu wnętrz nie zrobił takiej furory bez powodu. Fakt, że moda w architekturze skłania się ku skandynawskiej estetyce może tylko napawać optymizmem.
Zainteresowanych tematem odsyłam do bardziej fachowego artykułu o norweskiej architekturze. A pozostałe wpisy z Norwegii możecie przeczytać tutaj.
Norweskim domom przyglądałam się razem z Nordtrip.