Od kiedy przeczytałam artykuł o Dagny Juel Przybyszewskiej w jednym z numerów Wysokich Obcasów Ekstra, moją wielką niespełnioną ambicją życiową jest należeć do artystycznej bohemy: ubierać się na czarno, pić absynt i być pod każdym względem wyzwoloną obyczajowo. No dobra… w prawdziwym życiu staram się zapewnić sobie chociaż dostęp do sztuki, tworzonej przez moich idoli z przełomu wieków, dlatego nie mogłam opuścić wystawy Malarze Normandii, odbywającej się w poznańskim Centrum Kultury ZAMEK.
Relacja z wystawy
Na wystawę dotarłam dopiero w ostatnich dniach przed jej zamknięciem. Nie wiem, czy frekwencja dopisywała na podobnym poziomie przez cały czas jej trwania, ale w sali wystawowej w poznańskim CK ZAMEK zgromadziło się bardzo dużo ludzi. Wszyscy powoli przesuwali się przed każdym z obrazów, kontemplując kolejne dzieła, robiąc poważne miny znawców sztuki i od czasu do czasu rzucając jakiś mądry komentarz.
Motywem przewodnim wystawy jest Normandia, zarówno jako region, w którym tworzyli autorzy prezentowanych dzieł, jak i jako temat malowanych przez nich obrazów. Znajdziecie tu takie sławy jak Delacroix, Courbet, Renoir i Monet. Flagowym obrazem wystawy są Rybacy na brzegu morza Eugène’a Boudin. Na pochodzących z drugiej połowy lub końca XIX wieku obrazach widać rodzący się impresjonizm. Nie ma tu dopracowanych w najdrobniejszych szczegółach malowideł – dzieła malarzy Normandii sprawiają wrażenie malowanych pospiesznie i niedbale, jakby ich twórcy spieszyli się z uchwyceniem momentu, który właśnie mają przed oczami. Efekt jest jednak zdumiewający, gdy coś, co z bliska wygląda na bezkształtne mazaje, po zrobieniu kilku kroków w tył jest oczywistym odwzorowaniem wzburzonego morza lub zaludnionej plaży. Mi bardzo spodobały się obrazy Boggsa o tematyce marynistycznej – doskonale pasowałyby do mojej willi w Hamptons (którą sobie kupię, gdy już zacznę zarabiać na blogu ;) ).
Z wystawą wiąże się pewna podróżnicza sugestia. Normandzcy malarze jako miejsce swojego pobytu szczególnie upodobali sobie farmę Saint-Siméon w miejscowości Honfleur. Co ciekawe, farma nadal istnieje i obecnie działa jako luksusowy hotel i restauracja. Nie wiem, czy w pięciogwiazdkowym obiekcie duch przymierających głodem artystów jest nadal obecny, ale bardzo chętnie przekonałabym się o tym osobiście.
Garść informacji o CK ZAMEK
Wystawa Malarze Normandii jest czynna do jutra, więc jeśli jeszcze nie macie pomysłu na Walentynki, możecie zabrać swoją drugą połówkę na artystyczną randkę. Przy okazji możecie wziąć udział w tzw. Niedzieli na Zamku – organizowanym raz w miesiącu zwiedzaniu niedostępnych na co dzień pomieszczeń CK ZAMEK.
Zamek, w którym obecnie mieści się poznańskie centrum kultury, zbudowano na początku XX wieku (a więc jeszcze w czasach zaboru pruskiego) jako rezydencję ostatniego cesarza niemieckiego Wilhelma II, stąd nazywa się go Zamkiem Cesarskim. Zbudowany został w stylu neoromańskim, co stanowiło wyraz ówczesnej fascynacji niemieckiej sztuki i architektury motywami wczesnoniemieckiej historii i germańskiej mitologii. Jeśli dobrze się przypatrzycie, dostrzeżecie pewne fragmenty podobne do elementów ze słynnego zamku Neuschwanstein w Bawarii. Z czasów cesarskich w Zamku niewiele przetrwało, ale zachował się m.in. podwójny cesarski tron. Po I wojnie światowej Zamek wykorzystywany był częściowo przez Uniwersytet Poznański. To właśnie tutaj mieścił się Wydział Matematyczny, którego absolwenci złamali kod niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma. Dla ich upamiętnienia przed Zamkiem znajduje się Pomnik Pogromców Enigmy. Podczas II wojny światowej Zamek poddano gruntownej przebudowie – miał bowiem służyć za rezydencję Hitlera. Nie ma jednak dowodów, by Hitler kiedykolwiek był w Poznaniu. Obecnie Zamek służy poznaniakom jako centrum kultury, obejmujące m.in. sale wystawowe, Muzeum Powstania Poznańskiego Czerwca 1956, Kino Pałacowe i Teatr Animacji. W 2012 roku dokonano całkowitej – według mnie bardzo udanej – modernizacji dawnej reprezentacyjnej część Zamku.
W pomieszczeniach, w których ulokowano wystawę nie można było robić zdjęć, ale poniżej zamieszczam kilka ujęć, jakie zrobiłam podczas krótkiego obchodu po Zamku po obejrzeniu wystawy (i na jakie pozwoliło mi marne światło i brak statywu). Obiecałam sobie, że wrócę tu, żeby wziąć udział w Niedzieli na Zamku – wówczas możecie się spodziewać dokładniejszej fotorelacji.
Pamiętam czasy przed renowacją, kiedy ściany Zamku były tak zakurzone, że byłam święcie przekonana, że naprawdę jest czarny. Na wystawę jak widzę się spóźniłam, za to szczerze życzę tej willi w Hamptons ;)
Dziękuję! Będziesz pierwszą osobą, którą do niej zaproszę ;)
Już pierwsze zdjęcie przykuło moja uwagę i bardzo mi się spodobało, ale i także te na końcu są świetne! A okazji do zobaczenia wystawy „zazdraszczam”, bo mnie się nie udało. Miałem podobny pomysł, żeby wybrać się tam 14 lutego, ale najwyraźniej mało oryginalny, skoro do Zamku wybrało się tego dnia pół Poznania, a kolejka po bilety wyglądała jak Snake na ostatnim poziomie :-)
Wielkie dzięki, że doceniłeś moje zdjęcia, pomimo że robiłam je najzwyklejszym kompaktem i obrabiałam w Google Picassa – a jako entuzjasta fotografii zapewne zdajesz sobie sprawę jaki to dramat 😂. Wyobrażam sobie tą kolejkę – nie dość, że Walentynki, to jeszcze był to ostatni dzień otwarcia wystawy, na pewno cieżko było się dostać. W CK Zamek wciąż organizowane są jednak ciekawe rzeczy, więc nic straconego! 😊