Najlepsze – czyli jedzonko – zawsze zostawiam na koniec cyklu postów z danej wycieczki. Już raz pisałam o kuchni greckiej, przy okazji pobytu w Atenach (klik). Ale okazuje się, że w ramach ogólnego pojęcia, jakim jest kuchnia grecka, poszczególne regiony mają swoje własne tradycje i nawyki kulinarne. Nie inaczej jest z kuchnią Wysp Jońskich. Zanim zagłębimy się w szczegóły, musicie wiedzieć jedno: tu rządzi cynamon!
W greckiej tawernie
Wybierając się do greckiej tawerny, należy być przygotowanym na pochłonięcie masy jedzenia. Regułą jest bowiem, że oprócz swojego zamówienia dostaniesz coś do jedzenia lub do picia po złożeniu zamówienia (tak zwane czekadełko) i do rachunku (zastanawialiśmy się nad odpowiednim określeniem i moja mama wymyśliła „żegnadełko”). No więc czekadełka i żegnadełka razem wzięte mogą z powodzeniem dorównywać wielkością i sytością głównemu daniu. Jeszcze gorzej jest, kiedy wypiłeś już sporo do kolacji, a jako żegnadełko dostajesz jeszcze sznapsa i nie możesz go nie wychylić, bo właściciel tawerny bacznie obserwuje cię swoim nieznoszącym sprzeciwu wzrokiem.
Oczywiście w typowo turystycznych miejscowościach może być problem ze znalezieniem greckiej tawerny z prawdziwego zdarzenia. Najlepiej zasięgnąć języka u miejscowych i upewnić się, że tawerna jest otwarta przez cały rok, a nie tylko w sezonie – co oznacza, że jest to miejsce, w którym jadają lokalni mieszkańcy, a nie tylko turyści.
Gyros – moja wielka słabość
Nie jestem miłośniczką fast foodów. No chyba, że chodzi o grecki fast food, czyli gyros w picie. Przed wakacjami na Zakynthos ostatni raz jadłam gyrosa półtora roku wcześniej, podczas mojego krótkiego pobytu w Atenach w 2016 roku. Nie znalazłam w Polsce żadnego miejsca, w którym serwowano by prawdziwe greckie gyrosy (przy jednoczesnym nadmiarze kebabiarni wszelkiego kalibru). Dlatego po moją ulubioną przekąskę musiałam znów wybrać się do Grecji. Na Wyspach Jońskich gyrosy są co najmniej tak samo dobre jak w innych częściach Hellady. Gyros jest to mięso wieprzowe, cięte w podobny sposób do mięsa na kebab, zawinięte w pitę razem z frytkami, warzywami i sosem. Ten skromny opis nie potrafi nawet w dziesięciu procentach oddać tego, jakie to dobre! Poza tym cena jednego gyrosa waha się między 2 a 4 EUR, jest to więc całkiem budżetowa opcja wyżywienia. Rzecz jasna, gyros ma też mnóstwo kalorii, więc może to i dobrze, że w pobliżu mojego miejsca zamieszkania nie można go nigdzie zjeść.
Grecka sałatka
To już klasyk! Oczywiście prawdziwa grecka sałatka nie może zawierać sałaty. Jej podstawą jest natomiast autentyczna feta. Razem z sosem z oliwy z pierwszego tłoczenia i ziół jest pyszną i zdrową alternatywą do zwykle mocno kalorycznych jońskich potraw. A’ propos, na Wyspach Jońskich przyjęło się, że sprawę warzywa do obiadu załatwiają frytki. Frytki pochłania się tutaj na wielką skalę i do wszystkiego. Nie zdziwcie się więc, jeśli zobaczycie je na wielu zdjęciach w tym wpisie.
Mięso i cynamon
Kuchnia Wysp Jońskich jest kuchnią opartą na mięsie, które obficie przyprawia się cynamonem. Cynamon sypie tu się między innymi do gulaszu mięsnego stifado, do słynnej kefalońskiej tarty mięsnej, do moussaki, a nawet do spaghetti bolognese. Spaghetti bolognese jest zresztą bodajże najbardziej popularnym daniem wśród mieszkańców Zakynthos. I nie jest to wcale kwestia współczesnej kulinarnej globalizacji, ale danie przejęte od Wenecjan, pod których panowaniem wyspa kiedyś się znajdowała. Jeżeli cynamon kojarzy wam się przede wszystkim z ryżem na mleku albo pieczonymi jabłkami i wydaje wam się, że mieszanie tej przyprawy z mięsem jest niczym innym, jak dziwactwem, to muszę wam powiedzieć, że wszystkie potrawy mięsne, nie wyłączając spaghetti bolognese, smakowały bardzo dobrze. Najbardziej smakowała mi jednak sztandarowa potrawa Kefalonii, czyli kefalońska tarta mięsna (kefalonian meat pie).
Oliwa
Podobno Zakintyjczycy są w czołówce jeżeli chodzi o spożycie oliwy na głowę w Grecji. Na Zakynthos znajdują się zresztą uprawy drzew oliwkowych i produkuje się wyśmienitej jakości oliwę z pierwszego tłoczenia. Lokalne tłocznie skupują oliwki od miejscowych rolników, a tłoczenie odbywa się ekologicznymi i jak najmniej przemysłowymi metodami. Na Zakynthos produkuje się między innymi ciekawą oliwę o pomarańczowym aromacie, który uzyskiwany jest bez jakichkolwiek sztucznych dodatków. Przywiozłam jedną puszkę ze sobą do domu i teraz wykorzystuję ją do mojej ulubionej sałatki z sałaty, ogórka i awokado.
Wino, drinki i lody
Oprócz innych swoich zalet, Zakynthos jest też regionem winorgodniczym i produkuje się tu całkiem przyzwoite wina. Wino jest też powszechnie dostępne w tawernach. Wiele z nich oferuje wino domu, podawane w litrowych dzbankach. Zazwyczaj jest to najsmaczniejsza i najkorzystniejsza cenowo opcja. Z mojego doświadczenia wynika, że wino domu zawsze się sprawdza, nie tylko w Grecji, ale i w innych krajach.
Imprezowy charakter Laganas – miejscowości, w której mieszkałam – miał tą zaletę, że nietrudno tu było o dobre drinki. Jeśli chodzi o drinki, to u mnie niezmiennie królowało mojito.
Wiadomo, że najlepsze lody są we Włoszech i w Poznaniu, ale te greckie niewiele im ustępują. W opinii wielu, najlepsza lodziarnia na Wyspach Jońskich znajduje się w stolicy Kefalonii, Argostoli. Potwierdzam, ich lody rzeczywiście są pyszne, a w dodatku mają przesympatycznych pracowników – jeden z nich chętnie pozował mi do zdjęć.
Pozostałe posty z Zakynthos możecie zobaczyć tutaj, a jeśli jesteście ciekawi Kefalonii, kliknijcie ten wpis :)
Niestety ze względu na małą awarię na blogu, część komentarzy uległa skasowaniu :(
hej! w najbliższym czasie wybieram się na Zakynthos. Mogłabyś podać orientacyjne ceny za obiady/posiłki na wyspie? Byłabym wdzięczna!
Cześć! Myślę, że średnio 8-15 EUR za danie obiadowe. Ale oczywiście wszystko zależy od lokalizacji i o tego, co znajdzie się na talerzu :)