Z natury jestem raczej rozważna niż romantyczna, nie przeszkadza mi to jednak w byciu miłośniczką romantycznych klimatów w kulturze i podróżowaniu. Szczególnie odpowiada mi romantyzm mroczny i gotycki. Podróżniczo oznacza to, że najlepiej czuję się pośród ruin (na przykład takich) i wrzosowisk (na przykład takich). W mojej okolicy wrzosowisk niestety nie ma. Natomiast znalezienie fajnych ruin nie stanowi żadnego problemu. Jedne z najbardziej znanych wielkopolskich ruin znajdują się w Radlinie.
W miejscu, w którym dzisiaj sterczą tylko kikuty ceglanych ścian, ziejące pustymi oczodołami niegdysiejszych okien, stał kiedyś okazały, renesansowy pałac. Zbudowali go Opalińscy – jeden z najznamienitszych polskich rodów szlacheckich. Z czasem Opalińscy opuścili Radlin, a pałac zmienił właściciela. Stawał się coraz bardziej zaniedbany, by z biegiem lat popaść w zupełną ruinę. Jakby ruiny pałacu nie były wystarczająco upiorne same w sobie, tuż przy nich – na terenie dawnego pałacowego ogrodu – urządzono cmentarz. Na jego tyłach wciąż można dostrzec szczątki pałacowej kaplicy.
Nie jest to jednak miejsce pochówku dawnych właścicieli Radlina. Opalińscy spoczywają nieopodal, w radlińskim kościele. W poświęconej im kaplicy można dostrzec płyty nagrobne i portrety trumienne. Jeden z nich przedstawia młodą, piękną kobietę. Podobno w jej trumnie znaleziono szkatułkę z zasuszonymi szczątkami. Krąży legenda, że szlachciankę pochowano z sercem ukochanego, którego nie dane jej było poślubić. Nie dowiemy się, czy w tej legendzie tkwi ziarno prawdy. Dawne tajemnice pałacu w Radlinie obróciły się w proch i pył, jak cegła z pałacowych murów i jak kości jego mieszkańców.
Mimo że pośród ruin pałacu w Radlinie znalazłam się w jasnym świetle dnia, to i tak czułam się w tym miejscu trochę nieswojo. Może jest to zasługa sąsiedniego cmentarza. A może faktu, że ruiny wyrastają dość surrealistycznie w szczerym polu, na rozstaju dróg. Nie jak rzeczywista budowla, ale jak hologram minionych dziejów. To miejsce jak żywcem wyjęte z powieści gotyckiej.
Ten tekst powstał w ramach cyklu Projekt Wielkopolska. Jeżeli taka tematyka was interesuje, więcej podobnych wpisów znajdziecie tutaj.
Jedna z najpiękniejszych renesansowych kaplic w Wielkopolsce.
Gdzieś czytałam, że jest nazywana „wielkopolskim Wawelem”.
Szkatułka jest cynkowa i ciągle tam jest. Szkoda tylko że rosyjskie wojsko połamało palce żeby ukraść pierścienie.
A więc w tej legendzie jest przynajmniej część prawdy. Fascynujące!