Mój schemat odchudzania związany z wakacjami zawsze wygląda podobnie:
Etap I – Na miesiąc przed wyjazdem oświadczam moim najbliższym: „Został miesiąc do wyjazdu. Odchudzam się. Nic nie jem, choćbyście mnie nie wiem jak zmuszali.”
Etap II – Niestety miesiąc do urlopu oznacza też miesiąc dalszej walki z codzienną rzeczywistością. Niezbędne jest więc wspomaganie się czekoladą. Przychodzi dzień wyjazdu, a ja postanawiam sobie, że skoro nie udało mi się schudnąć przed wakacjami, to wykorzystam je właśnie do tego, żeby zgubić zbędne kilogramy. Na pewno schudnę zresztą od samego chodzenia po muzeach!
Etap III – Jestem na wakacjach i początkowo idzie mi nieźle. Niestety szybko uświadamiam sobie, że nie ma to jak poznawanie nowego kraju od strony kulinarnej. A zresztą wakacje są właśnie od tego, żeby dać sobie trochę luzu. Więc ostatecznie zacznę się odchudzać po powrocie, co niniejszym właśnie czynię.
W tym roku spędziłam kilka dni w Wiedniu i zdecydowanie nie było to miejsce na obóz dietetyczny. Wiedeń jest cukierniczym rajem. Na każdym rogu uśmiechają się do ciebie wyśmienite ciacha, ciastka i ciasteczka, a gwarne kawiarnie zapraszają do swoich przytulnych wnętrz. Wiedeń jest zresztą światową stolicą kawiarni. To właśnie w tych lokalach skupiało się intelektualne i artystyczne życie miasta (zajrzyjcie koniecznie do poprzedniego wpisu). O sukcesie i dynamicznym rozwoju kawiarni zadecydowało zamiłowanie wiedeńczyków do kawy, które zawdzięczają… naszemu rodakowi.
Jerzy Franciszek Kulczycki za swoje bohaterstwo podczas Odsieczy Wiedeńskiej w 1683 roku (poruszając się w tureckim przebraniu zapewnił wymianę informacji pomiędzy oblężonym miastem a przybywającym z pomocą wojskom) miał otrzymać od samego Sobieskiego zdobyte na Turkach worki z kawą. Kulczycki długo kombinował zanim wymyślił sposób na przyrządzanie kawy tak, by nadawała się do picia, ale kiedy wreszcie mu się to udało, podbił nowym napojem serca wiedeńczyków. Podobno to właśnie Kulczycki założył w Wiedniu pierwszą kawiarnię.
Od tego czasu wiedeńska kultura picia kawy nabrała rozpędu, a samą kawę przyrządza się w Wiedniu na wiele różnych sposobów, z których najpopularniejszym jest tak zwany Wiener Melange, czyli kawa pół na pół z gorącym mlekiem, ozdobiona bitą śmietaną. Wraz z rosnącą popularnością kawy, narodziła się potrzeba stworzenia deserów, które mogłyby jej towarzyszyć. Stąd wzięła się tradycja Kaffee und Kuchen – posiłku składającego się z kawy i kawałka ciasta. Często nie chodzi jednak wcale o jakiś tam zwykły kawałek ciasta, lecz o prawdziwe arcydzieło sztuki cukierniczej.
Wizyta w wiedeńskich kawiarniach stała się dla mnie najważniejszym punktem programu wycieczki, czym ostatecznie skazałam swój plan odchudzania na totalną klęskę. Przed absolutnym zatraceniem ratowały mnie chyba tylko kwestie budżetowe. Udało mi się odwiedzić trzy wiedeńskie kawiarnie, które pod pewnymi względami wydawały mi się najbardziej warte zaliczenia.
1. Café Central
W czasach cesarstwa Café Central przyciągała wiele sławnych osobistości z kręgu polityki, nauki i sztuki. Kawiarnia chętnie się tym chwali i bardzo stara się podtrzymać dawny secesyjny klimat. O atmosferę tego miejsca dba również węgierski fortepianista. To że zagrał Chopina na wieść, że jesteśmy z Polski mnie nie powaliło, ale gdy usłyszałam Szła dzieweczka do laseczka, kopara opadła mi z wrażenia.
2. Kaffeehaus Demel
Ta kawiarnia słynie ze swoich wypieków, które są podobno najlepsze w Wiedniu, a to oznacza, że i na całym świecie. O doskonałości tamtejszych wyrobów cukierniczych świadczy to, że właśnie Demel był oficjalnym dostawcą pustych kalorii na cesarski dwór. Do dzisiaj cukiernia nosi dumne miano K.u.K. Hofzuckerbäckerei Demel, czyli Cesarsko-Królewska Cukiernia Dworska Demel. Pochodzącym stamtąd słodkościom nie była w stanie się oprzeć nawet hołdująca głodówkom i ortodoksyjnie dbająca o linię cesarzowa Sisi.
3. Café Sacher
Kawiarnia należąca do hotelu Sacher, założonego przez rodzinę Sacherów, z których wywodził się twórca najsłynniejszego ciasta świata – Sachertorte. Chociaż tort Sachera jest obecnie bardzo popularny i w samym Wiedniu i poza jego granicami, to oryginalny podają oczywiście tylko w Café Sacher. Jest to tort z czekoladowego ciasta, przekładany morelową marmoladą, w czekoladowej polewie. Sachertorte jest też często przywożony jako pamiątka z Wiednia – łatwo zauważyć azjatyckich turystów, przechadzających się po wiedeńskich uliczkach z pudłami z logo Sachera w rękach.
Podobno Maria Antonina, zapytana, co mają jeść głodujący paryżanie skoro brakuje chleba, odparła: „Niech jedzą ciastka”. Jak widać nie była mistrzynią PR-u w czasach kryzysu, za co przyszło jej zapłacić własną głową. Nie zapominajmy jednak, że była rodowitą Austriaczką, a w Wiedniu scenariusz jedzenia ciastek zamiast chleba jest jak najbardziej realny.
hahah ja nigdy się nie odchudzałam za bardzo. Myślę, że po prostu wiem, że po 3 dniach się poddam. Jeszcze jakbym miała takie kawiarnie zwiedzać na wakacjach, to na pewno szybko bym poległa :)
O tak! Kawiarnie vs. silna wola 1:0 ;)