Bliskość wody daje zupełnie inną jakość miejscu zamieszkania. Woda oznacza wolność, stwarza poczucie większej przestrzeni, szerszych perspektyw. Najsilniej odczuwalne jest to nad morzem, gdzie tej przestrzeni nie ogranicza nic, aż po linię horyzontu. Ale i jeziora dają poniekąd takie poczucie wolności i braku ograniczeń. Dlatego miasta, które mają bezpośredni dostęp do wody, są szczególnie chętnie wybierane jako miejsce do życia lub choćby jako destynacja wakacyjna.
Iława – miasto nad Jeziorem Jeziorak
Iława jest miastem położonym nad Jeziorem Jeziorak, najdłuższym jeziorem w Polsce. Jezioro wije się i rozgałęzia na długości ponad 27 km, jest też połączone z Kanałem Elbląskim. Podobnie jak w Ostródzie, również w Iławie życie miasta koncentruje się nad jeziorem. To właśnie tutaj są najlepsze tereny spacerowe, strefy rozrywki i wypożyczalnie sprzętu do uprawiania sportów wodnych. I chociaż – jak niemal już wszędzie – także tutaj dotarła komercja, to jednak iławska część Jeziora Jeziorak nadal pozostaje domem dla ptactwa wodnego, które może znaleźć bezpieczne schronienie w porastających brzegi szuwarach.
Jeśli chodzi o jedzonko, to z czystym sumieniem mogę Wam polecić Tawernę Kaper, usytuowaną przy południowej wypustce Jeziora Jeziorak. Tawerna ma szeroką ofertę kulinarną i każdy znajdzie tu coś dla siebie – od lubującego się w rybach wilka morskiego, po amatora dobrej kawy. Ja nie mogłam się oprzeć racuchom z jabłkami i cukrem pudrem. Danie to zasługuje na najwyższą ocenę i chętnie wróciłabym do Iławy chociażby tylko po to, by znów usiąść w ogródku tawerny i rozkoszować się chrupiącymi, złotymi racuszkami i widokiem na jezioro.
Iława to jednak nie tylko tereny nad jeziorem. Na szczególną uwagę zasługuje położony nieco dalej dworzec kolejowy. Budynek powstał w 1905 roku i stanowi prawdziwą architektoniczną perełkę. Został niedawno odnowiony z pieczołowitą dbałością o detale i historyczną spójność. Obecnie trwają również prace nad zagospodarowaniem przestrzeni przed dworcem. Już stoi tam sympatyczna lokomotywa parowa, która z pewnością będzie główną atrakcją tego miejsca.
Historia Zamku Kapituły Pomezańskiej w Szymbarku
Iława, jakkolwiek atrakcyjna sama w sobie, jest tylko pretekstem, by zabrać Was w miejsce znacznie bardziej niezwykłe. Ponieważ jestem samozwańczą specjalistką od ruin polskiej blogosfery, nie mogłam przepuścić okazji, by nie zawitać do pobliskiego Szymbarku. W poprzednim wpisie była mowa o Zamku w Olsztynie i kapitule warmińskiej. Jej odpowiedniczką, działającą na terenie historycznej pruskiej krainy – Pomezanii – była kapituła pomezańska, silnie powiązana z Zakonem Krzyżackim. Do kapituły pomezańskiej należała ceglana warownia, wzniesiona nad Jeziorem Szymbarskim, na miejscu dawnego pruskiego grodu. Zamek pochodzi najprawdopodobniej z XIV wieku, choć niektórzy twierdzą, że jego budowę rozpoczęto jeszcze wcześniej.
W czasie wojny trzynastoletniej, toczonej w latach 1454 – 1466 pomiędzy Zakonem Krzyżackim a Polską, zamek w Szymbarku niemal doszczętnie spłonął. Po zakończeniu konfliktu, warownia została jednak odbudowana, a jej funkcje obronne wzmocnione. Po sekularyzacji Zakonu Krzyżackiego, zamek w Szymbarku przeszedł w ręce ostatniego wielkiego mistrza, Albrechta Hohenzollerna. Tego samego, który w 1525 roku złożył tzw. hołd pruski królowi Zygmuntowi Staremu. Na przestrzeni dziejów Zamek w Szymbarku wielokrotnie zmieniał właścicieli. Podlegał również przebudowom – najpierw w stylu renesansowym, a później barokowym i neogotyckim.
Ostatnimi mieszkańcami zamku w Szymbarku była rodzina von Finckenstein. Pod jej trwającymi prawie 250 lat rządami (od 1699 do 1945 roku) dobra szymbarskie tętniły życiem i w niczym nie przypominały obecnej pustej skorupy, stojącej pośród zdziczałego parku i opuszczonych zabudowań. Dawne zdjęcia i ilustracje, a także więcej informacji na temat zamku możecie znaleźć na tej stronie. Winę za dzisiejszy stan zamku ponoszą sowieccy żołnierze, którzy splądrowali go i celowo spalili. Ocalałe mury poddawano następnie sukcesywnej rozbiórce. W latach osiemdziesiątych pojawiały się plany odbudowy zamku, ale nie zostały one wcielone w życie. Takie plany ma również obecny prywatny właściciel, który w 2018 roku nabył ruinę na licytacji komorniczej i zamierza przywrócić zamek do dawnej świetności i urządzić w nim hotel. Mam jednak poważne wątpliwości, czy jest to słuszna droga.
Zamek w Szymbarku – ruiny doskonałe
Jasne, serce się kraje, patrząc na ruiny zamku w Szymbarku. Co się stało, już się jednak nie odstanie. Świata, w którym zamek funkcjonował jako rezydencja arystokratycznej rodziny, już dawno nie ma. A efekty odbudowy budowli, które swoje korzenie mają w średniowieczu, nawet przy najlepszych chęciach, są zazwyczaj kontrowersyjne. Wystarczy chociażby podać jako przykład Zamek Przemysła II w Poznaniu lub zamek w Bobolicach. Poza tym, ewentualna odbudowa zniszczyłaby to, czym zamek w Szymbarku jest obecnie, a jest ruinami doskonałymi.
Aby dojechać do Szymbarku musimy wybrać się za Iławę, w rejony, w których trudno o widoczne ślady współczesnej cywilizacji. Sama wioska Szymbark to w zasadzie kilka niepozornych gospodarstw i gdyby nie wiejski sklepik, sprawiałaby wrażenie zupełnie wymarłej. Zamek położony jest nieco poza wsią, tuż nad Jeziorem Szymbarskim. W normalnych warunkach przy ruinach o takiej skali byłby płatny parking, budki z kebabem i lodami tajskimi, a za 5 zł można by było zrobić sobie zdjęcie ze średniowiecznym wojem. Tutaj tego nie ma. Tutaj nie ma nic. Żadnej bazy turystycznej, żadnej komercji. I właśnie w tym tkwi cały urok tego miejsca.
Na bramie zamku wisi tablica ostrzegająca przed nieuprawnionym wejściem. Jedynie przez dziurę w drewnianych wrotach można dostrzec dziedziniec z potężnym drzewem pośrodku. Zamkowe otoczenie, które kiedyś było wytwornym parkiem, zupełnie zdziczało i zarosło. Okoliczne budynki – o ile w ogóle jeszcze stoją – są na wpół zawalone. Przy nadgniłym pomoście nad jeziorem kołysze się opuszczona łódka. Klimat jest w równym stopniu melancholijny, co upiorny. Trochę taki, jak z filmów o nastolatkach, którzy dla zabawy spędzają noc w nawiedzonym miejscu, a potem coś ich morduje. Przy czym w Szymbarku wcale nie czujesz się jak w średniowieczu. Czujesz się jak we wsi z wczesnych latach dziewięćdziesiątych. Już po upadku PGR-ów, ale jeszcze na długo przed działaniem funduszy unijnych. Jeśli rozumiecie, o co mi chodzi.
Według zapewnień inwestora, odbudowa szymbarskiego zamku miałaby zostać zrealizowana do 2023 roku. Podczas mojej wizyty nie zauważyłam co prawda żadnych śladów toczących się prac, jeśli jednak plany inwestycyjne miałyby dojść do skutku, jest to być może ostatnia szansa, by zobaczyć Szymbark w obecnym kształcie: ruin doskonałych.
Dla zainteresowanych: walory estetyczne szymbarskich ruin docenili twórcy filmu Król Olch, do którego zdjęcia kręcono właśnie tutaj.
Jestem bardzo ciekawa, jakie jest Wasze zdanie na temat odbudowywania zrujnowanych zabytków. Podzielcie się nim w komentarzu!
Więcej wpisów z podróży na Warmię i Mazury znajdziecie tutaj.
Zamek w Szymbarku to i mój ulubieniec. W ubiegłym roku byłam w nim ponownie po latach i z ulgą odkryłam, że nic się nie zmieniło! A pierwszy raz w Szymbarku miałam w iście światowych okolicznościach. Wspominasz w tekście o „Królu Olch”, cóż byłam na jego planie :). Nigdy nie zapomnę widoku Johna Malkovicha tarzającego się po polu kilka metrów ode mnie. W Iławie plotkowano, że przyjechał z własnym łóżkiem, bo te w hotelu Kormoran (po którym aktualnie nie ma śladu) były nie do przyjęcia. Zdaje się, że nie dojechaliście do Kamieńca Suskiego, a szkoda! Tam też są ruiny związane z Finck von Finckensteinami, ale pałacu, który nazywano Wersalem Prus Wschodnich. Dziś niewiele z niego zostało. Ciekawostką jest, że w pałacu przez kilka miesięcy mieszkał Napoleon (w tym czasie romansując z Marią W.). W Kamieńcu jest też bardzo interesujący kościół ewangelicki po rebrendingu na rzymskokatolicki. Jadąc jeszcze dalej jest Przezmark i pozostałość zamku krzyżackiego, po których oprowadza osobiście właściciel.
To bardzo ciekawe informacje! I jakże zazdroszczę wizyty na planie filmu! Jeśli chodzi o Kamieniec: w podróżowaniu wrogiem jest niestety czas i niekiedy go zabraknie, by zobaczyć wszystkie interesujące miejsca. Zawsze jednak jest to dobry pretekst, by wrócić :)