W tym roku przeznaczenie przywiodło mnie do Pucka. Za tym przeznaczeniem stała decyzja mojej bliskiej rodziny, by kupić mieszkanie nad morzem. Lokum zostało niedawno oddane do użytku i miałam okazję być jednym z pierwszych gości w nim. Jak miło! No ale, wracając do Pucka. Dziś przedstawiam najważniejsze atrakcje Pucka i dzielę się z wami moimi wrażeniami z pobytu w tym mieście. Być może mieliście okazję zobaczyć kadry z Pucka w niedawnym filmie „Całe szczęście”, którego akcja rozgrywa się właśnie tam. Sam film jest niestety cukrową laurką wystawioną rodzinie w znaczeniu biologicznym, nie mógł więc przypaść do gustu osobie o poglądach lewackich i zamiłowaniu do mrocznych klimatów. I to pomimo udziału w nim Piotra Adamczyka, którego talent komediowy wprost uwielbiam.
Piraci z Kaszuribów
Najbardziej interesującym fragmentem historii Pucka jest XVI i XVII w., kiedy Puck był portem kaperskim. Kaprami nazywano korsarzy, działających w rejonie Bałtyku. W dużym uproszczeniu, byli to piraci, wynajmowani przez władców lub bogatych kupców. W czasie potopu szwedzkiego Puck zasłynął wytrwałą obroną, opierając się inwazji przez kilka kolejnych oblężeń. Niestety, wojny skutkowały zniszczeniem miasta i zahamowaniem jego rozwoju na długie lata. Co prawda, Puck ma się obecnie bardzo dobrze, ale nigdy już nie odzyskał strategicznego znaczenia, jakie miał przed wiekami. Po okresie kaperskim pozostała już tylko ciekawa historia i świadomość, że Puck był czymś na kształt „polskiej Tortugi”.
Atrakcje Pucka
Puck – co cieszy – nie jest miastem typowo turystycznym. Owszem, jest tu plaża, molo i malownicza promenada pod drzewami. Znajdziemy tu także charakterystyczne dla polskiego wybrzeża obiekty, jak smażalnie ryb i budki z goframi. Miałam jednak wrażenie, że jest tego mniej niż w innych kurortach, nawet biorąc pod uwagę, że byłam w Pucku przed sezonem. Puck ma też bardzo ładny rynek, co odróżnia go od innych miejscowości wypoczynkowych, w których zabudowa koncentruje się przy linii brzegowej. Tuż przy rynku znajduje się kościół farny z czerwonej cegły. Przy okazji jego zwiedzania, zaczęłam się zastanawiać, od czego to zależy, że jedne kościoły nazywane są farami, inne bazylikami, kolegiatami, czy katedrami (w tym przypadku przypuszczam, że katedra to kościół, w którym „proboszczem” jest biskup) – ktoś wie?
Manufaktura szkła Puck Glas
W jednej z kamienic na rynku w Pucku mieści się niewielka manufaktura szkła Puck Glas. Obiekt bardzo instagramowalny z zewnątrz, jak i od wewnątrz. Manufaktura specjalizuje się w wytwarzaniu szkła artystycznego, ale oferuje także spory wybór przedmiotów użytkowych, jak kieliszki, czy wazony. Na piętrze kamienicy można zobaczyć te szklane arcydzieła – niektóre wyglądają jak fantastyczne stwory z innej planety! Część ekspozycji zajmuje wystawa przedmiotów ze szkła, których pierwowzory zostały namalowane na dawnych obrazach, przedstawiających przede wszystkim martwą naturę. Artyści z Pucka odtworzyli szkło z obrazów z zaskakującą pieczołowitością.
Gdzie zjeść w Pucku
Podczas tygodnia spędzonego na wybrzeżu przeważnie byłam w rozjazdach. Zdołałam więc jedynie częściowo zapoznać się z ofertą kulinarną Pucka. Miejscem, które mogę wam z czystym sumieniem polecić jest niewielka restauracja, mieszcząca się we wspomnianej manufakturze szkła Puck Glas. Mają tam naprawdę dobrą kuchnię, a karta dań – choć krótka – została tak skonstruowana, by każdy znalazł w niej coś dla siebie. Puck Glas to także właściwe miejsce, by uraczyć się kawą, siedząc w jednym z plażowych koszy, wystawionych przed restauracją. Jeżeli dysponujemy nieco mniejszym budżetem, lub po prostu chcemy zjeść szybko i domowo, godnym polecenia miejscem jest tradycyjny bar Smakosz w rogu puckiego rynku. Natomiast po gofry należy wybrać się do Kafeterny Mistral na al. Lipowej, tuż przy molo.
Największe rozczarowanie – brak ruchanek :(
Z przykrością muszę stwierdzić, że mam jeden, mały powód do narzekań. Przygotowując się merytorycznie do podróży na Kaszuby, przeczytałam, że kulinarnym specjałem tego regionu są ruchanki – rodzaj racuszków z ciasta chlebowego. Oczami wyobraźni już widziałam siebie, objadającą się ruchankami z cukrem pudrem. Byłam pewna, że ta tradycyjna, regionalna potrawa jest dostępna na każdym rogu. Niestety, pomimo studiowania menu w każdej mijanej knajpie, pomimo nękania kelnerów pytaniami o ten przysmak, nikt o ruchankach nie słyszał. Ba, niektórzy twierdzili nawet, że takie danie nie istnieje. Helou, można o nim nawet przeczytać na Wikipedii! Mało tego, ruchanki zostały wpisane na Listę produktów tradycyjnych województwa pomorskiego! Może by tak, zamiast budek z lodami tajskimi, otworzyć chociaż jedną budkę z ruchankami? Przy tej nazwie nie trzeba by się nawet specjalnie wysilać z marketingiem.
Pomimo braku ruchanek, pobyt w Pucku zaliczam do bardzo udanych. Wszystkie wpisy z tygodnia, który spędziłam na Pomorzu możecie przeczytać tutaj.