Federico Marchetti, założyciel światowego koncernu zajmującego się sprzedażą ekskluzywnej mody online, dopiero rozkręcał swój biznes, kiedy zdziwiło go zamówienie na duże ilości drogich butów na wysokich obcasach. Po zbadaniu sprawy okazało się, że zamówienie pochodziło z żeńskiego klasztoru w Umbrii, w środkowych Włoszech. Marchetti postanowił podarować siostrom szpilki za darmo. W odpowiedzi otrzymał szczere zapewnienia o modlitwie za powodzenie jego biznesu. Modlitwy sióstr jak widać poskutkowały.
Co za niesamowita historia – pomyślałam, kiedy usłyszałam ją pierwszy raz. Wydawało mi się, że zakonnice, stukające po posadzkach klasztornych korytarzy obcasami najlepszych marek, muszą być ewenementem na skalę światową. Podczas mojego ostatniego pobytu w Mediolanie bacznie przyglądałam się modzie panującej na ulicach miasta. Widziałam także, jak wyglądają tamtejsze zakonnice. I teraz jestem zdania, że kazus sióstr z Umbrii mógł wcale nie być odosobnionym przypadkiem. Witajcie we Włoszech – kraju, w którym nawet zakonnice są eleganckie.
Możecie zapytać, po co zakonnicom eleganckie buty? Czy nie powinny raczej być skromnie ubrane i wyrzec się dóbr doczesnych? Elegancji nie należy jednak mylić z próżnością, a skromność nie powinna oznaczać zaniedbania. Siostrom zakonnym pewnie nie wolno byłoby specjalnie się upiększać, ale zakładam, że reguły ich zakonów nie nakazują im też oszpecać się na siłę, na przykład poprzez zakładanie sportowych sandałów do czarnych rajstop albo noszenie męskiej, bezkształtnej kurtki. Widziane przeze mnie w Mediolanie zakonnice miały beżowe lub granatowe habity sięgające ledwo za kolano, które w dodatku wyglądały, jakby kroił je im sam Armani. Jedna z nich – ta w granatowym habicie – nosiła na głowie welon w ciekawym, kontrastującym kolorze winnej czerwieni. Na nogach miały bardzo eleganckie czółenka albo oksfordki. Całość absolutnie nie sprawiała wrażenia nieskromnego czy nieprzystojącego siostrze zakonnej. Zakonnice były po prostu ubrane w habity przystosowane do dzisiejszych czasów, a nie takie, których forma nie zmieniła się od średniowiecza.
Piszę o eleganckich włoskich zakonnicach dlatego, że ich przykład pozwala najlepiej zrozumieć coś tak nieuchwytnego i trudnego do zdefiniowania jak włoska elegancja. Prawdziwa włoska elegancja nie polega na przesadnym strojeniu się, robieniu się na bóstwo, udawaniu kogoś, kim nie jesteśmy, ale jest wyrazem szacunku do życia, pełnionej funkcji, do innych ludzi, wreszcie – do siebie samego. Biorąc pod uwagę te kryteria, eleganckim może (i powinien) być każdy – kierowniczka banku, woźny w szkole, zakonnica, prawnik, sprzedawczyni z warzywniaka, fryzjer, niepracująca matka.
Włoska elegancja nie jest tylko mitem, ale jest na włoskich ulicach wyraźnie widoczna, zwłaszcza w Mediolanie, który zasadnie cieszy się mianem jednej ze światowych stolic mody. Oceniając tylko po ubiorze, z łatwością można odróżnić prawdziwego Włocha od turysty. Razem z moją przyjaciółką, Pauliną, lubiłyśmy siadywać przy kieliszku wina na Via Dante i obserwować udających się właśnie na lunch mieszkańców Mediolanu. Nie mogłyśmy oderwać od nich oczu i z każdym kolejnym przechodniem zastanawiałyśmy się, jak oni to robią? Chyba nigdy w życiu nie widziałam w jednym miejscu tylu mężczyzn w garniturach! A co do kobiet – najbardziej eleganckie Włoszki to panie od czterdziestki wzwyż.
Nie czuję się uprawniona do tworzenia zbioru reguł, które pozwolą osiągnąć poziom prawdziwej włoskiej elegancji. Sama zresztą mam na tym polu poważne deficyty. Podróż do Mediolanu była jednak dla mnie pod tym względem bardzo inspirująca i wyciągnęłam z niej pewne wnioski, które pozwolą mi pracować nad sobą, a może i dla was okażą się przydatne.
1. Ubieraj się stosownie do okazji
To ogóle stwierdzenie, ale generalnie chodzi o to, że w mieście nie powinno się nosić ubrań, które pasują tylko na plaży (króciutkie szorty, gumowe klapki), w domu (rozwleczony t-shirt, polar, leginsy) albo podczas uprawiania sportu (dres, specjalistyczna odzież i obuwie sportowe). Wystarczy, że temperatura nieco wzrośnie, a polskie ulice zapełniają się ludźmi, którzy nie mają prawie nic na sobie. Włosi nigdy by sobie na to nie pozwolili, a ich klimat jest przecież o wiele cieplejszy od naszego.
2. Nogi pokazują tylko kobiety
Serio, widok owłosionych męskich łydek nie plasuje się wysoko na liście doznań estetycznych. Włosi o tym wiedzą, dlatego zawsze noszą długie spodnie. Jeśli myślicie, że w tym punkcie ukryta jest krytyka polskich mężczyzn, to dobrze myślicie. W ogóle, jeśli jesteś mężczyzną, powinieneś zaprzyjaźnić się z garniturem. W żadnym innym ubraniu mężczyzna nie wygląda tak dobrze. W Polsce zakłada się go z reguły tylko na specjalne okazje. Włosi noszą go na co dzień i czynią to bardzo naturalnie.
3. Nie eksponuj tego, co masz do ukrycia
Nie chodzi wcale o to, by odbierać prawo do eksponowania ciała kobietom, które nie mają idealnej figury. Któż z nas zresztą ją ma? Wszechobecne leginsiki i obcisłe t-shirty – ulubiony strój młodych polskich matek, uzasadniany truizmem „bo wygodnie” – to już jednak przegina. Są stroje, które pasują każdemu, niezależnie od gabarytów, są eleganckie, a przy tym wygodne, jak choćby żakiet, spodnie cygaretki czy buty oksfordki.
4. Bądź ubrany, a nie przebrany
Przechodnie z ulic Mediolanu sprawiali wrażenie, jakby poczucie elegancji wyssali z mlekiem matki. I właśnie o takie wrażenie naturalnej elegancji chodzi. Nie osiągnie się go, mając na sobie niebotycznie wysokie szpilki, w których kroczy się niczym bocian po łące, sztuczne rzęsy czy obsypane kryształkami akcesoria. Włosi nie starają się być glam na siłę, nie kreują się też na młodszych niż są w rzeczywistości. Są sobą i bardzo to szanują, dbając o swój elegancki, ale nieprzytłaczający wizerunek.
5. Przynajmniej jeden element ma być elegancki
Komponowanie ubioru w ten sposób, aby wyglądać elegancko, ale nie pretensjonalnie, to prawdziwa sztuka, która wymaga sporo talentu lub wysiłku, by ją opanować. Zauważyłam jednak, że mieszkańcy Mediolanu starają się mieć na sobie chociaż jeden elegancki element. Jeżeli ubierają dżinsy, to zakładają do nich żakiet lub marynarkę. Sweter zestawiają natomiast z cygaretkami lub spodniami od garnituru. Dzięki temu wyglądają stylowo i niezobowiązująco zarazem.
Jak widać, niewiele trzeba, by znacząco zmienić swój wizerunek na lepsze. Tym bardziej zastanawia, dlaczego – przy ogromnej dostępności ubrań w różnych cenach – Polacy wciąż mają z tym problem. Zastanawiałam się nad tym ostatnio z moją mamą i doszłyśmy do wniosku, że Polki ubierały się lepiej w czasach, gdy musiały nieźle się nakombinować, by zdobyć dla siebie porządne ubranie (szyły według wykrojów z przywiezionych z Zachodu katalogów, przerabiały własne ubrania, bardziej szanowały dobre jakościowo rzeczy), niż teraz, kiedy w pierwszej lepszej galerii mogą bez problemu obkupić się w Zarze czy H&M. Możecie mnie zhejtować za to, że krytykuję nasz dumny polski naród i podkreślam jego kompleksy wobec zachodnich nacji. Pytanie tylko, czy w te kompleksy nie wpędzamy się sami, idąc po najmniejszej linii oporu, także w kwestii własnego wizerunku.
Pozostałe wpisy o Mediolanie możecie przeczytać tutaj.