Co nowego u mnie i na blogu

Jeszcze 48 godzin temu leciałam gdzieś nad szczytami Alp, wracając z Włoch. Pora jednak wrócić na ziemię i zająć się sprawami bieżącymi, na przykład blogiem. Po przylocie sprawdziłam, kiedy opublikowałam ostatni wpis, i wyszło mi, że dawno, a na dodatek nie był on zbyt bogaty w treść. Postanowiłam więc przerwać moją blogową bezczynność i opowiedzieć, co aktualnie zajmuje mnie najbardziej i jakie są moje kolejne plany osobiste i blogerskie.

Powinnam chyba zacząć od tego, że piszę pracę o międzynarodowej ochronie zabytków w czasie konfliktów zbrojnych. Aby skupić się na pracy naukowej, założyłam sobie, że na czas pisania zawieszam wszelką działalność związaną z blogiem. Jednak to, co miało mi zająć raptem kilka dni, rozciągnęło się w czasie. I to bynajmniej nie dlatego, że pisanie pracy pochłonęło mnie tak intensywnie. Widocznie nie służył mi brak presji, jako że deadline na oddanie pracy jest wciąż jeszcze dość odległy. Niemniej jednak czułabym się niekomfortowo wiedząc, że poświęcam kilka godzin na stworzenie wpisu na bloga, zamiast przeznaczyć je na pisanie rzeczy „poważnych”.

Moja praca zawodowa też nie ułatwiała mi zadania. Trwał sezon urlopowy i pojawiła się konieczność przejęcia pewnych obowiązków moich koleżanek i kolegów. Jak na zawołanie przychodziły pisma, wymagające szybkiej odpowiedzi. Drobne zlecenia rozrastały się do rozmiarów dużych projektów. Plus perspektywa moich własnych dwóch urlopów w lipcu i sierpniu i obawa, czy zdążę przed wakacjami pozamykać i zabezpieczyć rozpoczęte tematy. Stres i zmęczenie skutecznie pozbawiały mnie ochoty na jakąkolwiek kreatywność. Ostatecznie przejmowałam się chyba za bardzo, bo zaczęło się to odbijać na moim zdrowiu. Posłuchałam więc swojej własnej rady z wpisu 5 zdrowych nawyków południowców, zrobiłam ogromne zakupy samych zdrowych produktów i postanowiłam mimo wszystko trochę odpuścić.

Wszystkie dłuższe urlopy w tym roku mam już za sobą, będzie mi więc teraz łatwiej zapanować nad życiem, pracą i blogiem. A materiału na bloga mam mnóstwo. W lipcu brałam udział w polsko-niemieckim seminarium z bardzo intensywnym i ciekawym programem. Obejmował on między innymi zwiedzanie pałaców Kotliny Jeleniogórskiej, gdzie udało mi się zrobić mnóstwo zdjęć, które z całą pewnością wykorzystam na blogu. Ostatnie dziesięć dni spędziłam natomiast w Porto Maurizo, o którym nie raz pisałam na blogu. Była to już moja trzecia wizyta w tym miejscu, ale pierwsza z lustrzanką. A Porto Maurizio jest nadzwyczaj fotogeniczne, o czym będziecie się mogli przekonać sami, kiedy już skończę obróbkę zdjęć. Korzystając z bliskości francuskiej granicy i usług włoskich kolei, wstąpiłam na dzień do Monaco, o którym planuję zrobić osobny wpis.

W tym roku nie powiedziałam jeszcze podróżowaniu ostatniego słowa. Najbliższy weekend spędzam na wsi, na gospodarstwie mojego kuzyna, choć może bardziej trafnym określeniem byłoby ranczo. W połowie września wybieram się ze znajomymi do Zielonej Góry na winobranie. Jako właściwe miejsce na inaugurację jesieni wybrałam natomiast Paryż, gdzie zamierzam przez kilka dni żyć jak prawdziwa paryżanka. Potem planuję się ustatkować :) Podsumowując to wszystko, będę miała pełne ręce (jakże przyjemnej!) roboty podczas coraz dłuższych jesiennych wieczorów. Jesienna ramówka bloga zapowiada się więc bardzo interesująco i mam nadzieję, że będziecie tu czasem zaglądać!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.