• Bazylea i bazyliszki

    Wkraczam na most. Po drugiej stronie rzeki rozciąga się panorama miasta. Znad szpaleru drzew i dachów sterczą dwie bliźniacze wieże katedry. Nurt przecina mały stateczek. Wygląda jak łupinka na wodach potężnej rzeki. Mijam posąg smoka wspartego na tarczy herbowej i już jestem na stałym lądzie. Na fasadzie Kunstmuseum wisi plakat wystawy Picassa i El Greca. Po chwili zawahania przywołuję się do porządku. Przecież jestem tu tylko na kilka godzin i nie mam czasu, by wsiąknąć w galerię sztuki. Wsiąkam za to w stare miasto. Zaglądam w podwórka i w krużganki katedry. Wspinam się po schodach na dziedzińcu ratusza. Moją wizytę w Bazylei chcę zapamiętać właśnie tak. Za to cały stres z tamtego okresu wolałabym już wyrzucić z pamięci. Wiele trudnych spraw skumulowało się w jednym momencie i nie pozwoliło mi ruszyć w podróż ze spokojną głową. Nic nie robi jednak tak dobrze jak zmiana otoczenia i garść nowych doświadczeń.

    Read More
  • Skansen Vogtsbauernhof – Schwarzwald w wersji kompaktowej

    Jedną z największych rewolucji w dziejach ludzkości był moment, kiedy człowiek nauczył się uprawiać rośliny i hodować zwierzęta. Stał się niezależny od zasobów dostępnych w danej okolicy i nie musiał już przenosić się w inne miejsce po ich wyczerpaniu. Mógł na stałe osiąść w jednej lokalizacji, zbudować trwałe domy i zgromadzić większy majątek. Od czasu tamtego przełomu zbudowano miliardy domów, z których jedynie nieliczne przetrwały dłużej niż wiek – dwa. Nic w tym zresztą dziwnego, zmieniają się ludzkie potrzeby, co wymusza budowę wciąż nowych siedzib, które w lepszym stopniu na nie odpowiedzą. Wcześniejsze domy zostały przebudowane, zastąpione innymi albo opuszczone, by z czasem popaść w ruinę. Dzieje się tak nadal. Jeśli dany budynek nie ma aktualnie statusu zabytku, to raczej nie myśli się o tym, że za pewien czas może się nim stać i bez wahania poddaje go rozbiórce, by zrobić miejsce nowym zabudowaniom.

    Read More
  • Miasta i miasteczka Alzacji

    No więc bardzo polubiłam się z Francją. Tak na dobrą sprawę dopiero niedawno zaczęłam ją odkrywać w sposób, na jaki zasługuje. Do 2021 roku byłam we Francji dwa razy (nie licząc przejazdów): na zwiedzaniu Paryża, na które wybrałam się jako czternastolatka i na jednodniowym wypadzie na Lazurowe Wybrzeże, podczas którego – w wyniku błędnych decyzji parkingowych – najpierw przerysowaliśmy sobie drzwi samochodu w Grasse, a następnie zostaliśmy uwięzieni na zamkniętym obszarze szpitala w Nicei. A potem, rok temu, pojechałam do Bretanii i to była jedna z najpiękniejszych podróży w moim życiu. Niedawna wizyta w Alzacji tylko potwierdziła, że Francja należy do krajów, w których czuję się najlepiej. Odpowiada mi tamtejsza kultura, kuchnia, język i – przede wszystkim – mentalność, przynajmniej tak, jak ją odbieram na bazie moich skromnych doświadczeń. Francuzi są bezproblemowi, mają do siebie duży dystans i po mistrzowsku opanowali sztukę joie de vivre.

    Read More
  • Miasta i miasteczka Schwarzwaldu

    Gdyby w Europie kręcono świąteczne filmy z równym zapałem co w USA i Kanadzie, ekipy filmowe zapewne nie opuszczałyby miasteczek Schwarzwaldu i Alzacji. Szachulcowe domki, klimatyczne kościółki i przytulne sklepy z rękodziełem są gotowym planem filmowym, wręcz idealnym dla uroczych do granic możliwości bożonarodzeniowych opowieści. Mam nadzieję, że ten szczególny vibe będzie dla Was dostrzegalny w tym i kolejnym wpisie o miastach i miasteczkach pogranicza niemiecko-francuskiego, mimo że zdjęcia w nich zamieszczone zostały zrobione późnym latem. W pierwszej kolejności przedstawię Wam miejscowości po niemieckiej stronie, położone w południowej części landu Badenia-Wirtembergia. Ten region przecinają dwa pasma górskie: Schwarzwald i Kaiserstuhl. Wprawdzie leżą po sąsiedzku, ale mają zupełnie inny charakter. Podczas gdy szczyty Schwarzwaldu są porośnięte gęstym i mrocznym lasem iglastym i (podobno) zamieszkane przez nie zawsze przyjazne baśniowe stworzenia, na słonecznych stokach Kaiserstuhl panuje śródziemnomorski mikroklimat, który pozwala na uprawę winorośli i celebrowanie życia w iście południowym stylu.

    Read More
  • Jesienna Warszawa

    Byłam niedawno z kilkudniową wizytą w Warszawie. Zostało mi jeszcze trochę urlopu do wykorzystania, ale nie miałam już ochoty na dalekie i wymagające wyjazdy. Podróż do Warszawy była łatwa – wystarczyło wsiąść do pociągu w Poznaniu – a poza tym każdy z uczestników tej wycieczki miał coś do zobaczenia i załatwienia w stolicy. Mnie ściągnęło tutaj przede wszystkim Muzeum Narodowe i jego odświeżona Galeria Sztuki Starożytnej. Ale nie zamierzałam spędzić tych kilku dni wyłącznie ambitnie – miałam też nadzieję na kawę w kultowej „Charlotte” i zakupy w pierwszym w Polsce Uniqlo.

    Read More
  • Norymberga – pamięć o starych Niemczech

    Korek na autostradzie. Nic przyjemnego, nawet jeśli trasa przejazdu przez Alpy jest szczególnie malownicza. Posuwając się żółwim tempem przez przełęcz Brenner, chwytamy się każdej opcji rozrywki: słuchamy niemieckiego radia i machamy ludziom w mijanych samochodach (szczególnie ciepło myślę o chłopakach w jeepie z napisem U.S. Army – sądzę, że nawiązaliśmy prawdziwą autostradową przyjaźń). Do hotelu na obrzeżach Norymbergi docieramy jednak znacznie później niż zakładaliśmy, a także z nadszarpniętymi już mocno siłami. Mimo to wskakujemy jeszcze w S-Bahnę, by dojechać do centrum miasta.

    Read More
  • Trydent – miasto, w którym poczujesz się dobrze

    Administracyjne granice państw to rzecz szalenie umowna i rzadko odzwierciedlająca rzeczywisty stan rzeczy. Narody i kultury nie są od siebie oddzielone wyraźnym konturem, lecz przenikają się raczej efektownym ombre. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że północna Italia – krainy takie, jak Trentino i Tyrol Południowy – zdają się bardziej pasować do Austrii, południowych Niemiec i Szwajcarii, niż do reszty Włoch? Zostawiliśmy już za sobą Toskanię i teraz wkraczamy w obszar tyrolskich domów z drewnianymi balkonami, zamków jak z baśni braci Grimm i soczyście zielonych sadów owocowych. Droga mija szybko i wczesnym popołudniem docieramy do Trydentu, pierwszego przystanku w drodze do domu. Nasz pensjonat nazywa się Agritur Val d’Adige i jest miejscem ze wspaniałym widokiem na góry i jeszcze wspanialszym ogrodem. Rosną w nim dorodne, kwitnące hortensje i obsypane owocami drzewka morelowe.

    Read More
  • Montalcino i Opactwo Sant’Antimo – kraina Brunello

    Aż nie mogę uwierzyć, kiedy to zleciało, ale dziś jest ostatni dzień naszego pobytu w Toskanii. Nadwątlony w związku ze zbliżającym się wyjazdem humor poprawiło mi połączone z degustacją oprowadzanie po piwniczce na wino, zwanej tutaj „cantina”, na które zabrała nas Giovanna po tym, jak wróciliśmy ze Sieny wczoraj wieczorem. Nasza gospodyni pokazała nam beczki, w których dojrzewa cenny trunek, opowiedziała też o jego produkcji. W winnicy należącej do Agriturismo Bagnaia cały ten proces – od zbiorów po zabutelkowanie – odbywa się na miejscu. Tutejsze wina cieszą się doskonałą opinią i zapewniły winnicy zaszczytne miejsce na szlaku winiarskim Strada del Vino Orcia.

    Read More
  • Subiektywny przewodnik po Sienie

    Niedawno rozmawiałam z przyjaciółmi o włoskich miastach. Jak zawsze przy takich okazjach, zadeklarowałam moją wielką, nieskończoną miłość do Sieny. Zapytali mnie, co takiego szczególnego jest w tym mieście, że wywołuje u mnie aż takie uczucia. Odpowiedziałam wtedy, że tego nie da się wyrazić słowami. Ale czy aby na pewno? Dzisiaj powiedziałabym, że ilekroć jestem w Sienie czuję się jak władczyni świata. Siedząc na brukowanej pochyłości Piazza del Campo w otoczeniu dostojnych budynków, które były obserwatorami setek lat historii, wiem, że jestem w najlepszym miejscu na Ziemi. Gdzieś zatraca się pojęcie czasu, a wraz z nim odchodzą w zapomnienie wszystkie problemy. To takie wrażenie, które towarzyszy odkrywcom albo zdobywcom – że oto jesteśmy częścią czegoś genialnego i doskonałego. Zdaję sobie sprawę, jak bardzo egzaltowanie to brzmi, ale właśnie tym jest dla mnie Siena. Na swoją obronę dodam, że niemal każdy, kto już był w Sienie, a z kim udało mi się zamienić kilka słów na ten temat, podzielał mój zachwyt.

    Read More
  • Montepulciano, Monticchiello i Villa La Foce – zygzakiem po Toskanii

    Po raz pierwszy podczas tych wakacji mam konkretną godzinę, o której mam się stawić w określonym miejscu (o czym za chwilę). Bardzo kłóci mi się to z ideą życia bez zegarka, zgodnie z którą upływa mój urlop w Toskanii. Nieśpieszne śniadania, czas na spokojne ogarnięcie się, potem jeszcze fotograficzny spacer polnym traktem wśród cyprysów – tak wygląda mój typowy poranek w krainie Etrusków (oczywiście poranek jest u mnie pojęciem dalece subiektywnym, inni tę porę dnia nazwaliby raczej przedpołudniem). Aż tu nagle muszę sprawnie zjeść moje colazione i bez zbędnej zwłoki wyruszyć w drogę, w przeciwnym razie nie uda mi się dotrzeć na miejsce punktualnie, zakładając, że chcę jeszcze wstąpić wcześniej do Montepulciano.

    Read More