Ci, którzy kiedykolwiek mieli okazję ze mną podróżować, wiedzą, że jestem amatorką muzeów i galerii sztuki. Wiedzą, bo są przeze mnie terroryzowani, by odwiedzić choć jedną tego typu instytucję kultury podczas wspólnego wyjazdu. Zazwyczaj zresztą są mi potem bardzo wdzięczni. Podczas mojej niedawnej wyprawy do Trójmiasta czekała mnie prawdziwa muzealna uczta. W tej kwestii wiele się zmieniło, odkąd przed laty jechałam do Muzeum Narodowego w Gdańsku zobaczyć „Sąd Ostateczny” Memlinga. Tym razem miałam okazję odwiedzić trzy niedawno powstałe, nowoczesne, trójmiejskie muzea.
Wystawa stała w Europejskim Centrum Solidarności
Wystawę stałą w gdańskim ECS zwiedzałam w warunkach trwającego wówczas w Centrum Święta Wolności i Solidarności. Biorąc pod uwagę, że zajmuje ona powierzchnię blisko trzech tysięcy metrów kwadratowych, moje zwiedzanie miało charakter dość pobieżny i chaotyczny. Żeby porządnie zapoznać się ze zgromadzonymi na wystawie materiałami, trzeba by pewnie poświecić na to co najmniej pół dnia. Mimo wszystko udało mi się zobaczyć najważniejsze eksponaty, w tym oryginalne tablice z postulatami Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z sierpnia 1980 roku.
Wystawa zabiera nas w sentymentalną podróż w przeszłość, do czasów Solidarności. Czasów nie tak odległych, które wielu z nas przecież doskonale pamięta. A to sprawia, że zwiedzający mogą silniej identyfikować się z przedstawioną historią i przeżywać ją w sposób bardziej emocjonalny. Ekspozycja jest rzetelną dokumentacją naszej drogi do wolności. To także hołd dla osób, które w bezprecedensowy na skalę światową, pokojowy sposób, doprowadziły do zmiany systemu na demokratyczny.
Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku
W strategicznym miejscu gdańskiej starówki, nad Motławą, wyrasta nowoczesna budowla o charakterystycznej bryle, pięknie wkomponowana w krajobraz. To budynek Muzeum II Wojny Światowej, a raczej jego nadziemna cześć, bo główna ekspozycja znajduje się pod powierzchnią ziemi. Koncepcja architektoniczna i artystyczna muzeum jest ukierunkowana na wywołanie u odwiedzających poczucia przytłoczenia grozą wojny. Takie przynajmniej wrażenie muzeum wywarło na mnie. I myślę, że to się autorom ekspozycji udało. Tym bardziej, że żyjąc w – mimo wszystko – bardzo bezpiecznym świecie, trudno nam sobie wyobrazić, z czym musieli się mierzyć ludzie, żyjący w czasach wojny i Holokaustu.
Warto, by Muzeum II Wojny Światowej odwiedzali obcokrajowcy. Zwłaszcza z krajów, które nie były tak poszkodowane przez konflikt jak Polska. My, Polacy, nadal żyjemy w pewnej traumie wojny, więc przedstawiona w muzeum historia jest nam (stosunkowo) dobrze znana. Osobom, które wojnę znają jedynie z filmów Spielberga, wizyta w muzeum dostarczy syntetyczną dawkę wiedzy o najstraszliwszym okresie w dziejach ludzkości. Sale z rekonstrukcją uliczki z lat czterdziestych, czy fragmentu zburzonego miasta, przenoszą nas w czasie do centrum historii. W mojej pamięci na długo pozostanie natomiast fragment ekspozycji poświęcony wydarzeniom, które dotąd nie były mi dobrze znane – blokadzie Leningradu. Szczególnie przejmująca jest relacja dziewczynki – ofiary głodu panującego w oblężonym mieście.
Muzeum Emigracji w Gdyni
Najlepsze zostawiłam sobie i wam na deser. Zwiedzanie Muzeum Emigracji dostarczyło mi tyle przyjemności, że uważam je za najfajniejsze muzeum, w jakim kiedykolwiek byłam. A jak na muzealną fanatyczkę przystało, byłam w naprawdę wielu. Muzeum Emigracji znajduje się przy Nabrzeżu Francuskim, w budynku dawnego Dworca Morskiego. Już samo to jest prawdziwą ucztą dla duszy i dla oka, bo Dworzec Morski to ikona stylu modernistycznego w architekturze, tak charakterystycznego właśnie dla Gdyni. Patrząc na ten wysmakowany, gustownie i pieczołowicie odremontowany obiekt, myślisz sobie: kiedyś to potrafili budować! Dworzec Morski był dawniej polskim oknem na świat. To właśnie przy nim cumował słynny transatlantyk MS „Batory”, którego pokaźnych rozmiarów makieta stanowi zresztą cześć ekspozycji. Tym bardziej cieszy fakt, że w czasach Dreamlinerow, Dworzec został przekształcony w instytucję kultury. I to z pełną troską o jego historyczne i architektoniczne dziedzictwo.
Dlaczego Muzeum Emigracji jest tak świetne? Bo zostało skonstruowane w myśl zasady, że historię tworzą nie tylko wojny, decyzje władców, epokowe wydarzenia, ale także (a może zwłaszcza) losy zwykłych ludzi. A właśnie na nich opiera się ekspozycja muzeum. Tworzą ją autentyczne relacje, zdjęcia i przedmioty polskich emigrantów z różnych okresów historycznych. Niemal każdy z nas ma swoje własne, choćby niewielkie, doświadczenia emigracyjne, jak wyjazd na studia, czy do pracy. Niemal każdy z nas ma rodzinę, która wyemigrowała do innego kraju. Wielu z nas ma przodków, którzy przybyli do Polski z zagranicy. Oglądanie wystawy o emigrantach jest więc w zasadzie oglądaniem wystawy o sobie lub naszych bliskich. Dlatego tak łatwo, tak ciekawie jest identyfikować się z przedstawionymi tam historiami. Ja mogłam na przykład zobaczyć, jak wyglądał wagon, którym moja Babcia wróciła do Polski ze zsyłki na Syberię.
Pomimo że kwestia emigracji powinna być w gruncie rzeczy przykra – w końcu zmuszał do niej ludzi głód, towarzyszyły jej rozstania, dramatyczne decyzje, świadomość, że jedyny kontakt z bliskimi jest możliwy za pośrednictwem idących wiele tygodni listów – to wizyta w muzeum ma wydźwięk zdecydowanie optymistyczny. Wychodzi się z niej wyraźnie podbudowanym faktem, że Polacy są widocznie najodważniejszym i najbardziej zaradnym narodem świata, wszędzie sobie poradzą, przetrwają wszystko. Dla mnie ta zaradność jest o wiele większym powodem do narodowej dumy niż jakakolwiek bitwa, która kiedykolwiek wygraliśmy.
Polacy migrowali, migrują i będą migrować. Trudno więc się dziwić, ze inne narody także. Historia ludzkości w istocie jest historią migracji. Dobrze ujęła to dyrektor gdyńskiego Muzeum Emigracji, Karolina Grabowicz-Matyjas, mówiąc:
Przemieszczaliśmy się od zawsze w poszukiwaniu najlepszego dla siebie miejsca do życia. Spojrzenie na historię, które lekceważy ten fakt, jest z gruntu fałszywe – świat zatrzymany w biegu istnieje wyłącznie jako wytwór naszej wyobraźni. Skupienie uwagi na zjawisku emigracji pozwala uchwycić dynamiczną naturę ludzkiej historii, co sprawdza się właśnie w odniesieniu do epoki nowoczesnej, której krajobraz ukształtowały masowe przemieszczenia ludności.
źródło: Katalog Muzeum Emigracji, Gdynia 2016
Wszystkie wpisy z tygodnia, który spędziłam na Pomorzu możecie przeczytać tutaj.