• Miasta i miasteczka Dolomitów

    Dzieląc trasę między Polską a Wybrzeżem Liguryjskim na trzy odcinki, jeden z przystanków wypada w Dolomitach. Postanowiłam to wykorzystać i poznać bliżej ten region. Miałam już pewne wyobrażenie na jego temat, bo w ubiegłym roku, wracając z Toskanii, zatrzymałam się na nocleg i zwiedzanie w Trydencie. Tym razem, w drodze do Włoch, spędziłam wieczór w Bolzano, a w drodze powrotnej postanowiłam spełnić swoje marzenie i zobaczyć Val di Fiemme. Ta znana z doskonałej infrastruktury narciarskiej okolica ma wiele do zaoferowania również latem. Nawet osoby, dla których górskie wędrówki pozostają poza zasięgiem (bo na przykład skręciły sobie nogę w kostce…), nie będą się tam nudzić. Dzisiaj przedstawiam Wam – z własnej perspektywy – wspomniane już Bolzano oraz trzy górskie miasteczka: Cavalese, Predazzo i Moenę.

    Read More
  • Świąteczne przesilenie

    Istnieje pewien paradoks związany ze Świętami Bożego Narodzenia. Choć mają opinię najradośniejszych świąt w naszym kalendarzu, to zaskakująco wiele osób czuje się w tym czasie gorzej. Zawsze myślałam, że to wszechogarniająca presja świątecznego szczęścia jest źródłem smutku dla osób, dla których z różnych powodów to szczęście jest nieosiągalne. Co jednak, jeżeli bez Świąt przetrwanie grudnia byłoby jeszcze trudniejsze? Istnieje udowodniona zależność pomiędzy brakiem słońca a gorszym samopoczuciem psychicznym. A to właśnie na okres przed Bożym Narodzeniem przypadają najkrótsze dni w roku, kiedy tego naturalnego światła jest najmniej. Co, jeśli to przez przedświąteczną krzątaninę nie mamy czasu na pogrążanie się w przygnębiających rozmyślaniach? Co, jeśli świąteczne pyszności pojawiają się na stołach po to, by poprawić nam humor (choć to akurat może okazać się pułapką…). Co, jeśli świeczki i lampki przejmują rolę Słońca i rozświetlają wszechobecny mrok? Słowem – co, jeśli to wszystko ma sens?

    Read More
  • Życie w Porto Maurizio

    Ilekroć spędzam wakacje w Porto Maurizio, najwięcej przyjemności sprawia mi uczestniczenie w zwyczajnym życiu miasteczka. Choć jestem tu tylko turystką, staram się wejść w tryb codzienności mieszkańców. Z moich obserwacji wynika, że jest to życie skromne i wcale nie tak łatwe, jak można by sądzić o włoskim dolce vita. Ma jednak wiele uroku, który bierze się z prostoty i bezpretensjonalności. Sprawdza się tu odwieczna prawda, że jeśli jesteś członkiem zżytej społeczności, mieszkasz w pięknym miejscu i masz dostęp do świeżych produktów spożywczych, to niewiele więcej potrzeba do szczęścia. Może brzmi to banalnie, ale dla wielu z nas jest to nieosiągalny luksus.

    Read More
  • Pierwsza taka jesień od ośmiu lat

    Myślałam, że 31 października będę już miała w swoim telefonie bogatą kolekcję zdjęć złotych liści i jesiennych mgieł, którymi będę mogła się z Wami podzielić, ale dobra pogoda niespodziewanie przedłużyła nam lato. Zielony październik to mało komfortowa sytuacja dla każdej jesieniary, ale z drugiej strony daje nadzieję na piękną jesień w listopadzie, który zwykle jest szary i ponury. Typowy dla jesieni nastrój spokoju i przytulności można zresztą wprowadzić niezależnie od aury czy krajobrazu za oknem. A w tym roku będzie to o tyle łatwiejsze, że wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi wkrótce będziemy mieli rząd, który nie będzie ignorował ocieplenia klimatu, odpowiedzialnego za tę niezwykłą jesień, jak i mnóstwa innych problemów i wyzwań współczesnego świata. Zapraszam Was na tradycyjną jesienną fotorelację.

    Read More
  • Co widać z balkonu w Porto Maurizio

    No więc zaliczyłam podczas wakacji mały wypadek i pomijając wizytę w szpitalu oraz związaną z tym dramę – o której możecie przeczytać w poprzednim wpisie – przez kilka dni byłam w zasadzie uwięziona w moim wakacyjnym apartamento. Przez ten czas nie mogłam robić wiele więcej poza wylegiwaniem się na łóżku i przesiadywaniem na balkonie. Miałam szczęście, bo mój balkon wychodził prosto na morze. Był to widok nie tylko piękny, ale i bardzo zajmujący, bo na morzu zawsze się coś działo. W okresie mojego przejściowego unieruchomienia przeczytałam też dwie książki, co już od dawna nie zdarzyło mi się na żadnych wakacjach. Jedną z nich było „Skryte, jasne, słone” Lamorny Ash. Autorka relacjonuje w niej swój pobyt w nadmorskim miasteczku w Kornwalii, w którym zamieszkała, by zaciągnąć się do pracy na rybackich kutrach i poznać życie swoich przodków. Niektórych ludzi po prostu ciągnie do morza i ja się do nich zaliczam.

    Read More
  • 12 godzin na włoskim SORze

    Zaczęło się – jak to zwykle w takich przypadkach bywa – banalnie. Chciałam przejść przez ulicę, a że niosłam na rękach mojego pieska, miałam ograniczone pole widzenia i źle wymierzyłam krok. Noga zsunęła mi się z krawężnika na jezdnię, upadłam na kolana, a potem na rękę. Drugą wciąż trzymałam Klausika, któremu na szczęście nic się nie stało. Kiedy udało mi się pozbierać i stanąć na nogach, poczułam silny ból w lewej stopie. Wybieraliśmy się właśnie na spacer, a że zdarzenie miało miejsce tuż przy domu, w którym mieszkaliśmy podczas wakacji, zdecydowałam się wrócić do mieszkania i zmienić espadryle na koturnie na klapki, żeby odciążyć stopę. Wtedy chyba wciąż miałam nadzieję, że ból zaraz mi przejdzie i będę mogła kontynuować przechadzkę. Kuśtykając i trzymając się muru, zeszłam po schodach na poziom naszej ulicy – Via Santa Caterina, pokonałam połowę jej długości i wspięłam się klatką schodową na pierwsze piętro, do naszego apartamentu. Zmieniłam buty, posmarowałam sobie uraz żelem na stłuczenia, po czym pokonałam tę trasę z powrotem.

    Read More
  • Èze – Instagram kontra średniowiecze

    Pewnego dnia podczas moich wakacji we Włoszech postanowiłam wybrać się do Èze. Jest to jedno z najpiękniejszych średniowiecznych miasteczek na Lazurowym Wybrzeżu, a jego popularność znacząco wzrosła wraz z nastaniem (a może powrotem?) mody na wakacje na południu Francji. Duży udział w kreowaniu takich mód ma oczywiście Instagram, a trzeba przyznać, że to miasteczko jest wyjątkowo fotogeniczne. Èze leży w odległości zaledwie około 70 km od Porto Maurizio (części miasta Imperia), w którym się zatrzymałam. Imperia jest w dodatku świetnie skomunikowana – przebiega przez nią linia kolejowa, łącząca włoskie Wybrzeże Liguryjskie z francuskim Côte d’Azur, w tym z Èze. Nic prostszego, prawda? Też mi się tak wydawało. Jest to jednak Południe, a tutaj korzystanie z transportu publicznego to nigdy nie jest bułka z masłem.

    Read More
  • W drodze do… O autostradach, parkingach, noclegach

    Gdyby tylko można byłoby się teleportować… Podróż do wyznaczonego celu byłaby o wiele łatwiejsza, tańsza i przyjazna środowisku. W odróżnieniu od czarodziejów, mugole stoją jednak przed wyborem optymalnego środka transportu, by dotrzeć w miejsce przeznaczenia. Żaden nie jest pozbawiony wad, a na ostateczną decyzję ma wpływ wiele czynników. Większość moich podróży do Włoch odbyłam samochodem. Tak też było i w przypadku moich tegorocznych głównych wakacji, z których wróciłam całkiem niedawno. Pomijając wszelkie oczywiste niedogodności, jazda autkiem do Italii ma sporo elementów, które lubię, a nawet stały się już dla mnie pewnego rodzaju rytuałami. W dzisiejszym wpisie, którym inauguruję cykl poświęcony mojemu wyjazdowi, dzielę się z Wami garścią przemyśleń na ten temat.

    Read More
  • Muzeum Ziemi Średzkiej „Dwór w Koszutach”

    Niewielu podróżnych, mknących krajową jedenastką w kierunku Poznania, zwraca uwagę na tablicę z nazwą miejscowości: Koszuty. Być może wzrok niektórych zatrzyma się na chwilę na starych wiatrakach z drewna, stojących tuż przy drodze. Z reguły jadą jednak dalej, nieświadomi, że mijają jedno z najpiękniejszych i najbardziej unikatowych miejsc w Wielkopolsce. Tuż za wiatrakami, ukryty w niewielkim, ale gęsto zarośniętym parku, stoi bowiem dwór w Koszutach, będący obecnie siedzibą Muzeum Ziemi Średzkiej. Bardzo długo chciałam tu przyjechać, ale często te – wydawałoby się – najprostsze do spełnienia marzenia każą najdłużej czekać na swoją realizację. Niedawno udało mi się wreszcie osiągnąć mój cel i z przyjemnością dzielę się z Wami moim odkryciem.

    Read More
  • Licheń – złoty i skromny

    Kiedy dojeżdża się do Lichenia, wioski we wschodniej części województwa wielkopolskiego, z daleka już widać kopułę i wieżę, błyszczące oślepiającym, złotym blaskiem na tle spokojnego krajobrazu pól i lasów. To Bazylika Najświętszej Maryi Panny Licheńskiej – największy kościół w Polsce. W zamyśle ma przywodzić na myśl falujący łan zboża, ale z tej perspektywy przypomina raczej instalację startową rakiety kosmicznej. Uwielbiana i krytykowana, nazywana wielkim dziełem oraz przykładem kiczu i tandety. Nie ma drugiej świątyni w Polsce, która budziłaby tyle skrajnych emocji. Krąży taki żart, że zapytano pewnego człowieka po powrocie z Rzymu, jak mu się podobała Bazylika św. Piotra. Ten tylko wzruszył ramionami i odpowiedział: „Pff, jak ktoś już widział Licheń…”. Ponieważ, jak wiecie, sama niedawno byłam w Rzymie i Watykanie, postanowiłam udać się do Lichenia i na własne oczy przekonać się, czy w ogóle jest co porównywać.

    Read More